GN 47/2024 Archiwum

Ostatnia z kręgu Alka

Harcerki, które odwiedzają Danutę Zdanowicz-Rossman, z namaszczeniem gładzą duży rozkładany stół. To przy nim siedzieli Alek, Zośka i Rudy, bohaterowie „Kamieni na szaniec”.

– Uwielbiam spotkania z młodzieżą. I bardzo w nią wierzę – mówi 95-letnia bohaterka.   – Uwielbiam spotkania z młodzieżą. I bardzo w nią wierzę – mówi 95-letnia bohaterka.
Tomasz Gołąb /Foto Gość
Nie będzie Niemiec…

To harcerstwo przygotowało ich na wrzesień 1939 r. Harcerki natychmiast podjęły służbę: Danusia troszczyła się o rannych w Szpitalu Ujazdowskim, we włosach roznosiła meldunki, towarzyszyła Tadeuszowi Zawadzkiemu „Zośce”, przynosząc na zbiórki patefon i płytę z hymnem Polski oraz biało-czerwoną flagę, na którą harcerze składali przyrzeczenie. Roznosiła propagandowe ulotki w języku niemieckim do budek wartowników przy Belwederze. Należała też do organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, kierowanej przez Aleksandra Kamińskiego. To w ramach akcji wawerskich 19 lutego 1942 r. Maciej Dawidowski usunął niemiecką tablicę z cokołu pomnika Mikołaja Kopernika. Zakopana w ogrodzie Rossmanów przy ul. Sułkowskiego przetrwała wojnę i od 1948 r. znajduje się w Muzeum Historycznym Warszawy. Za tę akcję Alek otrzymał od Kamińskiego zaszczytne miano „Copemickiego”, ale za samowolne działanie – areszt w Olesinku, gospodarstwie, które ojciec Danuty kupił w 1930 r. pod Górą Kalwarią. 20 ha ziemi nie dawało zysków, ale dla dzieci Zdanowiczów i ich przyjaciół stanowiło wspaniałe miejsce do odpoczynku, a w czasie wojny – źródło żywności i bezpieczną przystań.

To w Olesinku zastał Dankę wybuch wojny. Wspomina Alka: dwa metry wzrostu, ładny, zdolny, wysportowany. Miał kiedyś wyprowadzić krowy z obory. Ale zwierzę zaparło się i nijak nie chciało iść na pastwisko. Zdenerwował się, chwycił za widły i straszył ją: „Jak nie pójdziesz, to popamiętasz”. Wtedy ktoś zwrócił mu dla żartu uwagę: „Alek, a czy ty zastanowiłeś się, że krowa to kobieta?”. Odwrócił się do krowy, zdjął cylinder, który skądś wytrzasnął, i kłaniając się, wypalił: „Czy pani krowa będzie uprzejma wyjść na pastwisko?”.

Syrena we fladze

Gdy zaczęła się okupacja, kontynuowała naukę na tajnych kompletach, biegając na wykłady z filozofii, literatury, historii. – Nigdy nie wiedziało się, czy dojdzie się w jednym kawałku tam, gdzie się szło – wspomina. Do obowiązków Danusi należało m.in. dostarczanie towarzyszom broni wyżywienia. Któregoś dnia siedziała w piwnicznym składzie węgla na Kruczej i obsługiwała telefony. – Rąbnęła bomba, omotała mnie czerń węglowego pyłu. Nigdy już potem nie zeszłam do żadnej piwnicy. Byłam ranna. Dostałam odłamkiem granatnika po żebrach, wyjęli mi go w szpitalu.

Potem był drugi raz, gdy przenosiła rozkazy pod silnym artyleryjskim ogniem. Dlatego we wniosku z 17 września 1944 r. do odznaczenia Danuty Zdanowicz Krzyżem Walecznych uzasadniano: „Wybitny żołnierz, duża inicjatywa na poziomie wyrobionego oficera. Zimna, opanowana, cicha, lecz bezwzględna odwaga osobista. Kierując służbą łączności baonu łączyła funkcje dowódcy z intensywną pracą wykonawczą w wypadkach ważnych lub grożących szczególnym niebezpieczeństwem”.

W 1941 r. Danka zdała egzamin maturalny. 3 maja 1942 r. postanowiły z Marylką Dawidowską, czyli siostrą Alka, oraz z Irką Kowalską ubrać w biało-czerwone barwy szereg pomników warszawskich. Oczywiście w nocy. Na wszelki wypadek, gdyby w czasie godziny policyjnej zostały złapane przez policyjny niemiecki patrol, miały w kieszeniach przygotowane bilety kolejowe. W razie czego to właśnie przyjechały pociągiem i wracają do domu.

– Miałyśmy takie wstęgi biało-czerwone, które trzeba było poprzyczepiać do tych pomników. Zaczęłyśmy od Powiśla, od pomnika Sapera. A potem pamiętam dokładnie, jak wspięłam się na Syrenę, która w tej chwili stoi nad Wisłą. Trzyma w ręku ten miecz, więc przy rękojeści przewiązałyśmy biało-czerwoną wstęgę – wspomina.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Ostatnia z kręgu Alka

Harcerki, które odwiedzają Danutę Zdanowicz-Rossman, z namaszczeniem gładzą duży rozkładany stół. To przy nim siedzieli Alek, Zośka i Rudy, bohaterowie „Kamieni na szaniec”.

– Uwielbiam spotkania z młodzieżą. I bardzo w nią wierzę – mówi 95-letnia bohaterka.   – Uwielbiam spotkania z młodzieżą. I bardzo w nią wierzę – mówi 95-letnia bohaterka.
Tomasz Gołąb /Foto Gość
Nie będzie Niemiec…

To harcerstwo przygotowało ich na wrzesień 1939 r. Harcerki natychmiast podjęły służbę: Danusia troszczyła się o rannych w Szpitalu Ujazdowskim, we włosach roznosiła meldunki, towarzyszyła Tadeuszowi Zawadzkiemu „Zośce”, przynosząc na zbiórki patefon i płytę z hymnem Polski oraz biało-czerwoną flagę, na którą harcerze składali przyrzeczenie. Roznosiła propagandowe ulotki w języku niemieckim do budek wartowników przy Belwederze. Należała też do organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, kierowanej przez Aleksandra Kamińskiego. To w ramach akcji wawerskich 19 lutego 1942 r. Maciej Dawidowski usunął niemiecką tablicę z cokołu pomnika Mikołaja Kopernika. Zakopana w ogrodzie Rossmanów przy ul. Sułkowskiego przetrwała wojnę i od 1948 r. znajduje się w Muzeum Historycznym Warszawy. Za tę akcję Alek otrzymał od Kamińskiego zaszczytne miano „Copemickiego”, ale za samowolne działanie – areszt w Olesinku, gospodarstwie, które ojciec Danuty kupił w 1930 r. pod Górą Kalwarią. 20 ha ziemi nie dawało zysków, ale dla dzieci Zdanowiczów i ich przyjaciół stanowiło wspaniałe miejsce do odpoczynku, a w czasie wojny – źródło żywności i bezpieczną przystań.

To w Olesinku zastał Dankę wybuch wojny. Wspomina Alka: dwa metry wzrostu, ładny, zdolny, wysportowany. Miał kiedyś wyprowadzić krowy z obory. Ale zwierzę zaparło się i nijak nie chciało iść na pastwisko. Zdenerwował się, chwycił za widły i straszył ją: „Jak nie pójdziesz, to popamiętasz”. Wtedy ktoś zwrócił mu dla żartu uwagę: „Alek, a czy ty zastanowiłeś się, że krowa to kobieta?”. Odwrócił się do krowy, zdjął cylinder, który skądś wytrzasnął, i kłaniając się, wypalił: „Czy pani krowa będzie uprzejma wyjść na pastwisko?”.

Syrena we fladze

Gdy zaczęła się okupacja, kontynuowała naukę na tajnych kompletach, biegając na wykłady z filozofii, literatury, historii. – Nigdy nie wiedziało się, czy dojdzie się w jednym kawałku tam, gdzie się szło – wspomina. Do obowiązków Danusi należało m.in. dostarczanie towarzyszom broni wyżywienia. Któregoś dnia siedziała w piwnicznym składzie węgla na Kruczej i obsługiwała telefony. – Rąbnęła bomba, omotała mnie czerń węglowego pyłu. Nigdy już potem nie zeszłam do żadnej piwnicy. Byłam ranna. Dostałam odłamkiem granatnika po żebrach, wyjęli mi go w szpitalu.

Potem był drugi raz, gdy przenosiła rozkazy pod silnym artyleryjskim ogniem. Dlatego we wniosku z 17 września 1944 r. do odznaczenia Danuty Zdanowicz Krzyżem Walecznych uzasadniano: „Wybitny żołnierz, duża inicjatywa na poziomie wyrobionego oficera. Zimna, opanowana, cicha, lecz bezwzględna odwaga osobista. Kierując służbą łączności baonu łączyła funkcje dowódcy z intensywną pracą wykonawczą w wypadkach ważnych lub grożących szczególnym niebezpieczeństwem”.

W 1941 r. Danka zdała egzamin maturalny. 3 maja 1942 r. postanowiły z Marylką Dawidowską, czyli siostrą Alka, oraz z Irką Kowalską ubrać w biało-czerwone barwy szereg pomników warszawskich. Oczywiście w nocy. Na wszelki wypadek, gdyby w czasie godziny policyjnej zostały złapane przez policyjny niemiecki patrol, miały w kieszeniach przygotowane bilety kolejowe. W razie czego to właśnie przyjechały pociągiem i wracają do domu.

– Miałyśmy takie wstęgi biało-czerwone, które trzeba było poprzyczepiać do tych pomników. Zaczęłyśmy od Powiśla, od pomnika Sapera. A potem pamiętam dokładnie, jak wspięłam się na Syrenę, która w tej chwili stoi nad Wisłą. Trzyma w ręku ten miecz, więc przy rękojeści przewiązałyśmy biało-czerwoną wstęgę – wspomina.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..