Recepta na radość w Taizé jest prosta: dać siebie innym, przebaczyć, zanurzyć się w Bogu.
Plecak radości
Radość to słowo, które aż 33 razy pojawia się w regule Wspólnoty z Taizé. Czytaliśmy ją często. Brat Marek, pierwszy Polak we Wspólnocie, powiedział mi kiedyś, że to jedna z rzeczy, która go porwała, bo brat Roger ukazywał młodym pogodne chrześcijaństwo, wyzwalające człowieka z ludzkich ułomności, inspirujące do twórczego życia, dawania siebie innym. Brat Roger zawsze był uśmiechnięty. Kiedy wchodził do kościoła, jego twarz biła światłem radości. Ludzie automatycznie uśmiechali się. Ale opowiadał nam, że radość to uśmiech, który nosi się w sercu; że to jedna z życiodajnych wartości tego, kto chce czerpać z Chrystusa. Że „żyć będą dla Boga ci, którzy zrzucą z siebie smutek, aby przyodziać się w radość”; że każdy, kto stale na nowo wyrusza w drogę zadziwi się radością, mimo trudu, mimo cierpienia. Taizé to silne doświadczenie Kościoła radości, żywego. Na różne sposoby. Na zawsze pozostanie we mnie scena sprzed kilku miesięcy. Pojechaliśmy z fotoreporterem do Taizé. Bracia pozwolili nam przemieszczać się w różne miejsca kościoła. Widzieliśmy więcej. Był piątek, liturgia wokół krzyża. Młodzi mogą wtedy podejść i położyć czoło na rozłożonej na wykładzinie ikonie krzyża. By, jak mówią bracia, oddać Chrystusowi wszystko, co jest w człowieku, by położyć na Jego ramiona smutek i odejść z plecakiem radości. Choćbyśmy ciężki krzyż w życiu nieśli. Do ikony podjeżdża chłopak na wózku inwalidzkim. Pokazuje, że chce zejść i dotknąć krzyża. Chwilowy opór opiekunów. Ale ten nalega. Kładą więc powykręcane ręce na ramionach krzyża. Twarz zastyga na twarzy Chrystusa. Po czym podnoszą chorego i z powrotem na wózek, każda ręka i noga osobno. Scena jak z ukrzyżowania. Twarz chorego jednak jest wyraźnie zmieniona. Uśmiecha się. Powie potem: „Radość to coś, co masz głęboko, co rozrywa cię na kawałki od wewnątrz, coś, co daje ci Chrystus, jeśli Mu na to pozwolisz”. •
Recepta na radość w Taizé jest prosta: dać siebie innym, przebaczyć, zanurzyć się w Bogu.
Plecak radości
Radość to słowo, które aż 33 razy pojawia się w regule Wspólnoty z Taizé. Czytaliśmy ją często. Brat Marek, pierwszy Polak we Wspólnocie, powiedział mi kiedyś, że to jedna z rzeczy, która go porwała, bo brat Roger ukazywał młodym pogodne chrześcijaństwo, wyzwalające człowieka z ludzkich ułomności, inspirujące do twórczego życia, dawania siebie innym. Brat Roger zawsze był uśmiechnięty. Kiedy wchodził do kościoła, jego twarz biła światłem radości. Ludzie automatycznie uśmiechali się. Ale opowiadał nam, że radość to uśmiech, który nosi się w sercu; że to jedna z życiodajnych wartości tego, kto chce czerpać z Chrystusa. Że „żyć będą dla Boga ci, którzy zrzucą z siebie smutek, aby przyodziać się w radość”; że każdy, kto stale na nowo wyrusza w drogę zadziwi się radością, mimo trudu, mimo cierpienia. Taizé to silne doświadczenie Kościoła radości, żywego. Na różne sposoby. Na zawsze pozostanie we mnie scena sprzed kilku miesięcy. Pojechaliśmy z fotoreporterem do Taizé. Bracia pozwolili nam przemieszczać się w różne miejsca kościoła. Widzieliśmy więcej. Był piątek, liturgia wokół krzyża. Młodzi mogą wtedy podejść i położyć czoło na rozłożonej na wykładzinie ikonie krzyża. By, jak mówią bracia, oddać Chrystusowi wszystko, co jest w człowieku, by położyć na Jego ramiona smutek i odejść z plecakiem radości. Choćbyśmy ciężki krzyż w życiu nieśli. Do ikony podjeżdża chłopak na wózku inwalidzkim. Pokazuje, że chce zejść i dotknąć krzyża. Chwilowy opór opiekunów. Ale ten nalega. Kładą więc powykręcane ręce na ramionach krzyża. Twarz zastyga na twarzy Chrystusa. Po czym podnoszą chorego i z powrotem na wózek, każda ręka i noga osobno. Scena jak z ukrzyżowania. Twarz chorego jednak jest wyraźnie zmieniona. Uśmiecha się. Powie potem: „Radość to coś, co masz głęboko, co rozrywa cię na kawałki od wewnątrz, coś, co daje ci Chrystus, jeśli Mu na to pozwolisz”. •