Człowiek ma być sobą wszędzie, a nie tylko w wyznaczonym miejscu.
Franciszek Kucharczak
Zobaczyłem w sieci baner jednej z partii politycznych, zaczynający się słowami: „Miejsce religii jest:”, a pod spodem, obok stosownych zdjęć, pytania: „w szpitalu? w szkole? w kościele?”. Przy dwóch pierwszych kwestiach widniały duże napisy „Nie!”, a przy trzeciej napis „Tak!”.
Zadumałem się. Miejsce religii jest w kościele? Nie w szkole i nawet nie w szpitalu? To tak, jakby powiedzieć, że miejsce chleba jest w piekarni albo że miejsce książek jest w drukarni. Gdybym chciał, żeby ludzie nie jedli chleba albo nie czytali książek, tobym się domagał właśnie tego: żeby te rzeczy nie opuszczały miejsca ich powstania. Perorowałbym: Jak kto głodny albo spragniony lektury, to niech zaspokaja swoje potrzeby w miejscach do tego przeznaczonych!
Wygląda to „tolerancyjnie” – no przecież macie swoje miejsce, nikt wam nie broni modlić się w kościele. Możecie tam sobie świadczyć „usługi zbawiennicze” (określenie jednego polityka), a my tylko oczekujemy, że nie wyjdziecie z tymi swoimi fanaberiami na zewnątrz, tam, gdzie ludzie mają prawo…
No właśnie – do czego? Do tego, żeby nikt nie wiedział, co jest treścią naszego życia? Jeśli tak, to jakim prawem ci wszyscy politycy wyłażą na płoty, słupy i wiaty przystankowe z dużo mniej istotnymi rzeczami, przekonując, że ich opcja polityczna jest najlepsza, że ich mam poprzeć, ich wybrać? Jakim prawem wyskakują mi z telewizora, z radia i z telefonu, próbując mnie przeciągnąć na swoją stronę? Niechby sobie politycy politykowali tylko w siedzibach swoich partii, a jak kto ciekawy, to do nich przyjdzie, nie?
No właśnie nie. Każde środowisko, które zamyka się i ogranicza tylko do siebie, szybko jałowieje i umiera. Jesteśmy ludźmi, a nie jakimiś zombiakami snującymi się po ulicy, a odżywającymi tylko w swoich enklawach. Ludzki rozwój bierze się głównie z tego, że nawzajem sobie przekazujemy swoje doświadczenia. Próby ograniczania możliwości dzielenia się z innymi są dążeniem do zubażania wszystkich. Szczególnie dotyczy to kwestii wiary.
Jezus mówi: „Idźcie i czyńcie uczniów ze wszystkich narodów”. Dla tych, którzy uznają Go za swojego Pana, to jest nakaz ważniejszy od wszelkich innych. Wynika z niego, że nie wystarczy nawet głoszenie Ewangelii, ale trzeba przysparzać Jezusowi uczniów. Dlatego chrześcijaństwo jest misyjne i jeśli ktoś chce wyznawców Chrystusa schować w kościołach, nie osiągnie celu. Gdyby mu się to z jakąś wspólnotą udało, to by znaczyło, że ona nie była chrześcijańska.
Można oczywiście zepchnąć Kościół do katakumb, ale on i tam pozostaje misyjny – a nawet szczególnie tam, bo w katakumbach się modli, a potem z nich wychodzi i robi swoje. Czyli Boże.
KRÓTKO:
Urabianie państw
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu próbuje zmusić Bułgarię do instytucjonalizacji związków jednej płci. Dwie obywatelki tego państwa w 2016 r. zawarły „małżeństwo” w Wielkiej Brytanii. Gdy wróciły do kraju, jedna z nich zażądała odnotowania w dokumentach stanu cywilnego, że jest „w stanie małżeńskim”. Burmistrz odmówił, argumentując, że bułgarskie prawo definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Bułgarskie sądy przyznały rację burmistrzowi, więc kobiety odwołały się do ETPC, ten zaś orzekł, że Bułgaria uchybiła „obowiązkowi” instytucjonalizacji związków jednopłciowych, co wywnioskował z art. 8 Konwencji o ochronie praw człowieka. Mowa tam, że „każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego”. Informujący o tym Instytut Ordo Iuris przypomina, że obecnie możliwość sformalizowania związków jednopłciowych istnieje w 30 państwach członkowskich Rady Europy, w tym w 18 z nich nazywa się to „małżeństwo”, a w 12 „związek partnerski”. Polska jest jednym z pozostałych 16 państw, w których sprawa ta… jest uregulowana. Tyle że prawidłowo.
Dobre i to
Węgry wprowadzają obowiązek zapoznawania kobiet, które chcą dokonać aborcji, z biciem serca ich dzieci. Na Węgrzech wciąż obowiązuje prawo zezwalające na aborcję do 12. tygodnia ciąży, więc każdy sposób ograniczenia tego zabójczego procederu jest wart uznania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.