Siła pracy organicznej

dr Maciej Zakrzewski

|

GN 46/2018

publikacja 15.11.2018 00:00

Celem ugodowych strategii Polaków w czasach zaborów było wzmocnienie siły i zachowanie narodowego ducha.

Profesor Józef Szujski, jeden z autorów „Teki Stańczyka”. Profesor Józef Szujski, jeden z autorów „Teki Stańczyka”.
polona.pl

Wiek XIX w dziejach Polaków to nie tylko czas desperackich prób wybicia się na niepodległość i odzyskania własnego państwa, ale także nieustanna praca na rzecz zachowania narodu i jego rozwoju. Wielu zdawało sobie sprawę, że istnieje gorszy scenariusz niż utrata państwowości. W obliczu możliwości upośledzania społecznego i kulturalnego w ramach obcych organizmów państwowych pojawiała się groźba utraty własnej tożsamości. Równolegle do nurtu irredenty, walczącego o odzyskanie podmiotowości Polski na arenie międzynarodowej, działał nurt ugody usiłujący budować narodową podmiotowość w granicach zaborczych monarchii.

Gospodarka, głupcze!

Po upadku planów związanych z polityką Napoleona i powołaniu w 1815 r. Królestwa Polskiego możliwości Polaków pod berłem Aleksandra I nie rysowały się w ciemnych barwach. Wprawdzie królem Polski był rosyjski car, ale Królestwo dysponowało formalnie rozległą autonomią. Na podstawie oktrojowanej konstytucji posiadano własny sejm, rząd i armię. Co więcej, pamiętano obietnice Aleksandra o przyłączeniu do Królestwa tzw. ziem zabranych, czyli terenów dawnej Rzeczypospolitej niewłączonych do Królestwa w 1815 r. Dawni oficerowie napoleońscy bez wahania zaangażowali się w budowanie nowego porządku i urządzanie życia publicznego, cywile podejmowali próbę modernizacji struktury gospodarczej i społecznej. Stronnictwo tzw. kaliszan wierzyło w możliwość zaistnienia nad Wisłą europejskich standardów konstytucyjnych. Przypomnijmy, że był to czas, kiedy powoli rozpędu nabierała tzw. rewolucja przemysłowa – proces, który zdecydował o późniejszych wielkich dysproporcjach w rozwoju poszczególnych części kontynentu. W Królestwie tacy ludzie jak Stanisław Staszic czy Ksawery Drucki-Lubecki doskonale zdawali sobie sprawę z wagi przemian. Obie postacie symbolizują gigantyczny wysiłek podejmowany na rzecz rozwoju przemysłu, co umożliwiłoby polskiej gospodarce podążanie miarowym krokiem za ewolucją całej Europy. Staszic swoje ostatnie lata życia, przypadające na czas istnienia Królestwa, poświęcił m.in. na działania na rzecz ożywienia przemysłu wydobywczego i budowę nowoczesnego systemu edukacji technicznej. Jednak to Drucki-Lubecki, będący od 1820 r. ministrem skarbu Królestwa, znakomicie obrazuje ówczesny wysiłek i jednocześnie tragizm ówczesnych wyborów. Kiedy objął urząd ministerialny, Królestwo było na skraju bankructwa. Przez niemal dekadę uzdrowił stan finansów, powołał Towarzystwo Kredytowe Ziemskie i Bank Polski. Pod jego protekcją nastąpił dynamiczny rozwój przemysłu krajowego, budowano nowe zakłady, modernizowano stare. Co więcej, Lubecki doprowadził do znacznej liberalizacji przepisów celnych dot. relacji z Cesarstwem Rosyjskim. Dynamiczny przemysł Polski otrzymywał dzięki zabiegom ministra wejście na jeden z najbardziej chłonnych rynków na świecie. Wszystko to jednak odbywało się za cenę lojalności względem cara. Lubecki był przeciwnikiem powstania listopadowego, ale w grudniu 1830 r. doręczył carowi petycję wzywającą do uszanowania w Polsce rządów konstytucyjnych i zwrotu ziem zabranych. Była to ostatnia próba kompromisu. Po odrzuceniu przez cara propozycji pozostawała już tylko wojna, wszelka ugoda traciła sens. Wpływ Lubeckiego na bieg spraw polskich dobiegł końca.

Tragedia margrabiego

Dzieje Druckiego-Lubeckiego ukazały w całej rozciągłości tragizm polityki ugody, która z jednej strony zmagała się z nieufną i nieskłonną do kompromisu administracją państw zaborczych, z drugiej z nieufnością krajowej opinii publicznej, która wśród młodych przybierała charakter otwartej wrogości. Ministra skarbu zamierzał zastrzelić sam Maurycy Mochnacki, powstrzymał go Piotr Wysocki. Do margrabiego Wielopolskiego już strzelano. W sierpniu 1862 r. dwukrotnie podjęto nieudane próby zamachu na Naczelnika Rządu Cywilnego Królestwa Polskiego.

Wypowiedziane w 1856 r. do Polaków słowa Aleksandra II: „Żadnych złudzeń, Panowie!” oznaczały z góry odrzucenie wszelkich planów o wskrzeszaniu autonomii w zakresie sprzed powstania listopadowego. Nie przekreślały jednak szans na liberalizację. Car zniósł stan wojenny obowiązujący od czasów powstania, ogłosił amnestię dla zesłańców i emigrantów polistopadowych. Z roku na rok następowały drobne poszerzenia swobód. Aleksander Wielopolski stał się symbolem odwilży. W marcu 1861 r. stanął na czele Komisji Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a od czerwca 1862 r. Rządu Cywilnego. Margrabia zdołał doprowadzić do polonizacji urzędów, utworzenia Szkoły Głównej Handlowej i sieci szkół polskich, zniesienia pańszczyzny. Jego reforma samorządowa czekała na wejście w życie. W porównaniu ze stanem autonomii sprzed 1830 r. to niewiele, jednak w zestawieniu z rządami Mikołaja I było to wielkie osiągnięcie. Podjęty przez Wielopolskiego kierunek polityczny realizowany był w osamotnieniu. Popadł w konflikt z Towarzystwem Rolniczym, kluczową organizacją ziemiańską na terenie Kongresówki, zdecydowanie szedł wbrew opinii publicznej. Trzeba pamiętać, że w latach 60. XIX w. do głosu dochodziły roczniki urodzone w okolicach roku 1830. Pokolenie wychowane w kulcie powstania i na emigracyjnej literaturze romantycznej inaczej postrzegało polityczną służbę narodu. Ugodowość margrabiego, notabene aktywnego uczestnika powstania listopadowego, traktowano jako zdradę. Ponownie jak Lubecki, Wielopolski stał pomiędzy dwoma siłami nieskorymi do kompromisu. Manifestacje patriotyczne były brutalnie pacyfikowane przez siły carskie. Para­doksem, ale i tragedią samego Wielopolskiego jest to, że chcąc zapobiec powstaniu, wymusił de facto jego wybuch. Ogłoszona z jego inicjatywy branka stała się iskrą, która wywołała insurekcję. 22 stycznia 1863 r. ostatecznie zakończyła się ona klęską polityka Wielopolskiego.

Ugoda po raz trzeci

Upadek powstania styczniowego i następująca po nim fala represji, która spadła na społeczeństwo żyjące w Kongresówce, spowodowały gwałtowny odwrót od idei tzw. czynu nadzwyczajnego. W Warszawie wykształcił się inteligencki nurt – pozytywizm postulujący pracę na rzecz rozwoju społecznego i ekonomicznego w miejsce walki konspiracyjnej. Wzniesiono hasło tzw. pracy organicznej polegającej na powolnym wysiłku na rzecz ewolucyjnego podnoszenia potencjału narodu. W Petersburgu Włodzimierz Spasowicz wydaje pismo „Kraj”, propagujące hasło współpracy polsko-rosyjskiej. Jednak to w Krakowie podjęto kierunek decydujący o dalszych dziejach narodu.

10 grudnia 1866 r. Sejm galicyjski przyjął pamiętną petycję skierowaną do Franciszka Józefa I, zakończoną słowami: „Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy”. Mimo że dla wielu, szczególnie mieszkańców Królestwa i Kresów, słowa te mogły nosić znamiona zdrady, były one wyrazem określonej strategii politycznej. Antagonizm pomiędzy Prusami a Austrią, chwiejna postawa Austro-Węgier w czasie powstania styczniowego, a co więcej, proces decentralizacji monarchii tworzyły możliwości konstruktywnej pracy na rzecz sprawy polskiej. Od 1869 r. na łamach konserwatywnego „Przeglądu Polskiego” zaczęła się ukazywać „Teka Stańczyka”. Polityczny pamflet skierowany przeciwko liberum conspiro jako kontynuacji dawnej tradycji liberum veto. Trzeba zaznaczyć, że wszyscy czterej autorzy „Teki” (Stanisław Koźmian, Ludwik Wodzicki, Józef Szujski, Stanisław Tarnowski) w większym bądź mniejszym stopniu zaangażowani byli w powstanie styczniowe, stąd w obliczu własnego świadectwa posiadali moralne prawo do podjęcia krytyki.

Lojalizm „stańczyków” zgodnie współgrał z liberalnymi reformami wewnętrznymi monarchii Habsburgów. Z czasem w Galicji udało się stworzyć namiastkę polskiego życia narodowego. Pod opieką polskiej administracji i instytucji autonomicznych rozwijało się polskie życie polityczne, kulturalne i naukowe. Kluczowe stanowisko namiestnika Galicji i Lodomerii pełnili zawsze Polacy. To na polskim Uniwersytecie Jagiellońskim kształcili się Polacy nie tylko z Galicji, ale i z innych zaborów. Nie przypadkiem to właśnie w Galicji od 1908 r. rozwijał się niepodległościowy ruch strzelecki, zalążek przyszłych legionów.

6 sierpnia 1914 r. z krakowskich Oleandrów wyruszyła I Kompania Kadrowa, 16 sierpnia powstał Naczelny Komitet Narodowy. Trzeba pamiętać, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie wieloletnia praca galicyjskich polityków, którzy nie efektownie, ale efektywnie tworzyli kapitał dla przyszłej niepodległości.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.