Szuflady Kołakowskiego

Marcin Cielecki

publikacja 06.11.2014 00:15

Biurko Leszka Kołakowskiego zdaje się mieć wiele tajemnych szuflad. Po opublikowanym po śmierci filozofa eseju „Herezja” czytelnik otrzymuje kolejną książkę niespodziankę.

Szuflady Kołakowskiego Leszek Kołakowski Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny Znak Kraków 2014 ss. 136

Dobrze, że ukazuje się teraz: zdania pisane w latach 80. dziś stają się niemal mową prorocką wobec teraźniejszości pytającej o samą siebie. Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny to rękopis napisany w języku francuskim – ostatecznie nie ukończony i nie przeznaczony do druku.
Kołakowski już na pierwszych stronach pisze, że interesuje go ten Jezus, który jest obecny na kartach Ewangelii. Przypatruje się postaci Mistrza z Nazaretu w szczególny sposób: „Myślę o Jezusie jako elemencie składowym cywilizacji europejskiej, (…) o Jezusie takim, jaki jest obecny w pamięci nas wszystkich, którzy wierzyliśmy i żyliśmy w tej kulturze”. To bardzo mocne słowa, zważywszy na to, że współcześnie obecność Jezusa w kulturze europejskiej jest niechętnie przywoływana. Ośmieszenie Jezusa, a więc zastąpienie Jego postaci i nauki na przykład prawami naturalnymi, jest równoznaczne z klęską całej kultury europejskiej. Oczekiwanie sądu, któremu podlegać będzie nasze istnienie na ziemi, jak również odróżnienie dobra od zła – te właśnie elementy nauczania Jezusa uważa Kołakowski za jedne z najważniejszych. Zdolność rozważnego kroczenia pomiędzy tym, co prowadzi do śmierci, a tym, co zwiastuje życie, należy do umiejętności ratujących człowieczeństwo. Jak zauważa filozof: „Przesłanie Jezusa było takie: w obliczu nieuniknionego Końca wszystkie dobra i rzeczy ziemskie są jeśli nie bezwartościowe, to w każdym razie drugorzędne i względne, nigdy nie powinny uchodzić za dobre same w sobie, a tym bardziej za wartości absolutne. (…) Jest tylko jedna rzecz godna bezwarunkowego pragnienia: to Bóg i Jego Królestwo; jest tylko jedna rzecz, która jest złem absolutnym: utrata duszy, jej nieodwracalne zepsucie”.
Nie sposób w tej książce wysupłać zdań ostatecznie potwierdzających wyznanie wiary filozofa. „Jezus jest ośmieszany, ale wiemy, że ma rację” – pisze Kołakowski. Niemal jak refren powraca autentyczne zadziwienie autora, jak wtedy, gdy pisze: „To, że Jego nauki moralne, obelżywe i niesłychane wyzwanie rzucone światu, zawładnęły tym światem (…), jest niepojęte. To, że ze słabych, pozbawionych ozdób rąk galilejskiego Żyda wyłonił się nowy wszechświat, jest niepojęte, jeśli próbujemy spojrzeć z perspektywy Jego epoki”. Nie dziwi mnie, że Kołakowski powtarza słowo „niepojęte”. Taki też zdaje się jego stosunek do Jezusa: niepojęty, a to się czyta jako wymykający się nazwaniu. Wierzył czy nie wierzył w Jezusa – jest tu pytanie bezzasadnym. Filozof nigdy nie zrozumie religii – stwierdza na kartach eseju. Autor staje po stronie filozofii i jako myśliciel próbuje opisać swoją fascynację Mistrzem z Nazaretu. Kołakowski przypomina Nikodema z nocnej rozmowy z Jezusem (J 3,1-21). Tu wszystko musi się rozstrzygnąć poza oczami ciekawskich, poza ramami tej książki. Dlatego właśnie w tym zdaniu odnajduję całkowicie polskiego filozofa: „Czy był Bogiem? Nie mam pojęcia. Ale jeśli jakiś Boży człowiek żył kiedykolwiek na tej ziemi, to był nim On”.