Ekumeniczna Wielkanoc

Ilona Migacz; GN 14/2012 Wrocław

publikacja 07.04.2012 23:00

Dwa razy w roku obchodzą Wielkanoc, dwa razy siadają do kolacji wigilijnej, dwa razy obdarowują się prezentami bożonarodzeniowymi. Kamila i Sławomir Podolscy są rodziną mieszaną wyznaniowo. Kamila należy do Kościoła prawosławnego, Sławomir jest rzymskim katolikiem.

Ekumeniczna Wielkanoc Kamila i Sławomir Podolscy w oczekiwaniu na Wielkanoc Ilona Migacz/ GN

Ogromnie nas to wzbogaca – zgodnie zapewniają małżonkowie. – Chrześcijanie czekają cały rok na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, by móc się cieszyć największym wydarzeniem w historii ludzkości. My czekamy tak jak wszyscy, przy czym za jakiś czas, w tym roku na przykład po tygodniu, przeżywamy tę wielką radość ponownie.

Trudno znaleźć różnice

Kamila i Sławomir znają się siedem lat, a małżeństwem są od trzech. Gdy zaczęli myśleć o wspólnej przyszłości, odbyli zasadniczą rozmowę. Obiecali sobie, że będą starali się godzić swoje odmienne sposoby praktykowania religii. Nie będą sobie udowadniać wyższości jednego odłamu chrześcijaństwa nad drugim. – Udaje nam się dotrzymać słowa – cieszą się.

Termin Wielkanocy obliczany jest w obu obrządkach nieco inaczej, stąd zazwyczaj wypada ona w odmiennym czasie. – Wówczas w terminie rzymskim święta spędzamy z moją rodziną. Później, w terminie świąt w Kościele wschodnim, jedziemy do Białegostoku do rodziców żony – wyjaśnia Sławomir. – Różnic w sposobie obchodzenia świąt nie jest dużo – opowiada z kolei Kamila. – W Niedzielę Palmową idziemy z palmami do świątyni. Przy czym prawosławni przygotowują palmę z żywych roślin. Nie stosuje się sztucznych czy suszonych kwiatów. Praktykowana jest również tradycja malowania pisanek. – Moja babcia barwiła je w cebulniku, czyli w łupinach cebuli. Ja z kolei używam kolorowych farbek, próbuję robić wzory woskiem – wspomina. Prawosławni również przygotowują święconkę. Do koszyka przyozdobionego kwiatami lub bukszpanem wkładają m.in. jajka, chleb, kiełbasę i sól. Natomiast na świątecznym stole królują jajka, żurek, pieczone mięsa, biała kiełbasa i ciasta. – Tak było w Białymstoku w czasach mojego dzieciństwa, tak jest i teraz – dodaje.

Najważniejsze: Chrystus zmartwychwstał!

Zarówno w obrządku rzymskim, jak i prawosławnym nabożeństwa Wielkiego Tygodnia są niezwykle uroczyste. Czytane są obszerne fragmenty Ewangelii. Trwa modlitwa przy grobie. W kulminacyjnym momencie rozlega się radosny okrzyk: „Chrystus zmartwychwstał”, „Chrystos woskresie”. Tak też prawosławni witają się w świąteczne niedzielę i poniedziałek. Odpowiadają „Woistinu woskresie”, „Zaprawdę zmartwychwstał!”. – Najtrudniejsza jest dla mnie długość nabożeństwa wielkanocnego. Uroczystości Niedzieli Zmartwychwstania zaczynają się w sobotę przed północą, kończą w niedzielę o 4–5 rano – wyznaje Sławomir. – Oj, bolały na początku nogi – przyznaje ze śmiechem. – Tym bardziej że w cerkwiach nie ma tradycji siedzenia podczas nabożeństw.

Inny kłopot to język liturgii. We Wrocławiu działają dwie cerkwie. Państwo Podolscy chodzą do tej na Piasku, gdzie nabożeństwa odprawiane są po polsku, a nie w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. – Tak woli z oczywistych względów mąż, ale mnie też jest tak wygodniej – tłumaczy Kamila. – Musiałem się przyzwyczaić, że kapłan wszystkie modlitwy wyśpiewuje, w tym Ewangelię. Teraz rozumienie modlitwy śpiewanej nie sprawia mi problemu – opowiada Sławomir. I jeszcze jedna, dość zasadnicza różnica. – Wspólnota prawosławnych we Wrocławiu nie jest liczna. Będąc w cerkwi po raz pierwszy, bałem się, że wszyscy widzą, że jestem inny, że nie umiem się zachować – przyznaje się Sławomir. – Spotkałem się jednak z ogromną sympatią. Także z zainteresowaniem – ale pełnym życzliwości.

Kamili z kolei przeszkadzał tłok panujący w świątyni rzymskiej. – Trudniej jest mi się tu skupić na modlitwie – mówi. – Choć z kolei w tłumie nie były widoczne moje pomyłki – uśmiecha się. – Kiedy wstać, kiedy klęknąć? – Na początku gubiłam się. Trudno mi też było przyzwyczaić się, że ksiądz stoi zwrócony twarzą do wiernych. W Kościele prawosławnym kapłan zwrócony jest w kierunku ołtarza, stojąc „na czele” wiernych – tłumaczy. Teraz już Kamila wraz ze wszystkimi odpowiada na słowa kapłana. – Ze wszystkimi mówię „Ojcze nasz” i „Wierzę”. To akurat było łatwe. Tylko kilka słów różnicy w porównaniu z tymi samymi modlitwami odmawianymi w cerkwi.

Polubić odmienności

– W cerkwi podoba mi się najbardziej podniosły śpiew chóru, który wprowadza w atmosferę modlitwy – dodaje Sławomir. – Wydaje mi się wtedy, że jestem sam w rozmowie z Bogiem. Wystrój cerkwi też jest przepiękny: dużo ikon i fresków oraz świec stawianych przez wiernych. Z kolei Kamila jest zauroczona nabożeństwami bożonarodzeniowymi odprawianymi w świątyniach rzymskokatolickich. – Lubię kolędy i niezwykłą, ciepłą atmosferę, jaka w tym czasie panuje w świątyni. Podoba mi się również przekazywanie sobie nawzajem znaku pokoju. Czuję wtedy, że wszyscy jesteśmy Bożymi dziećmi i tworzymy wspólnotę – podkreśla.

– Nie ma wielu różnic między naszymi obrządkami – przekonują zgodnie Kamila i Sławomir. Szukają przy tym elementów, które łączą, a nie dzielą. – Wierzymy w tego samego Boga, wyznajemy wiarę w Trójcę Świętą, uznajemy Maryję za matkę Jezusa. Przecież nasze Kościoły, wschodni i zachodni, wywodzą się z jednego i oboje jesteśmy chrześcijanami. Tyle że w jedną niedzielę idziemy do cerkwi, w drugą do kościoła rzymskokatolickiego – mówią. Jedno pozostaje niezmienne i indywidualne – znak krzyża. Sławomir żegna się z lewa na prawo całą dłonią, Kamila z prawa na lewo, łącząc trzy palce – na znak Trójcy Świętej.