Siedem tysięcy szeptów

Tomasz Gołąb; GN 4/2012

publikacja 26.03.2012 07:00

Jubileusz duchowej adopcji. Od ćwierć wieku w kościele paulinów trwa modlitwa, która ma uchronić matki przed decyzją o zabiciu własnego dziecka. Skuteczna? Tylko Bóg wie...

Siedem tysięcy szeptów Składanie przyrzeczenia ma zwykle uroczysty przebieg. W kościele paulinów poprzedza je najczęściej dwudniowe przygotowanie. Tomasz Gołąb/ GN

Znowu ciąża? Jak? Dwa miesiące po porodzie? – nie dowierzała Anna Trzciałkowska. To, co wydawało się niemożliwe, nawet z medycznego punktu widzenia, dla młodego małżeństwa z dwójką dzieci w niewielkim dwupokojowym mieszkaniu było szokiem. Tak dużym, że żona Mariusza Trzciałkowskiego pod wpływem bardzo silnych emocji była niemal zdecydowana na zabieg. W poważnej depresji poporodowej nie pomagali też bliscy. Mariusz jak mógł przekonywał, że sobie poradzą. „Boże, jeśli mam urodzić, daj nam przynajmniej gdzie mieszkać” – modliła się Anna. – Dwa tygodnie po szczęśliwych narodzinach przeprowadzaliśmy się do nowego domu w Starej Miłosnej – mówi Mariusz Trzciałkowski, dziś ojciec pięciorga dzieci. To, które urodziło się jako trzecie, dostało imię Maria. Na cześć Matki Jezusa, która w beznadziejnej po ludzku sytuacji była wzorem zawierzenia Bogu.

Parasol nad bezbronnymi

Mariusz Trzciałkowski, podobnie jak setki osób w Warszawie i okolicach, codziennie modli się za dzieci zagrożone aborcją. W swojej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa 8 grudnia po raz czwarty zorganizował przyrzeczenie duchowej adopcji. – Z każdym rokiem liczba podejmujących to zobowiązanie rośnie. Ostatnio było 27 osób – mówi. Sam jest przekonany, że gdy miała urodzić się Marysia, ktoś się za nią modlił. Może ktoś z ul. Długiej. Warszawski kościół paulinów od 25 lat jest miejscem składania przyrzeczeń w ramach Duchowej Adopcji Dzieci Poczętych. W ciągu ćwierćwiecza w największe święta maryjne grupy kilkudziesięciu osób składały je 147 razy. Nad każdym przez Boga wybranym dzieckiem tworzyły parasol wyrzeczeń, postu i ofiary i przez 9 miesięcy modliły się o ocalenie jego życia.

Wszystko zaczęło się 2 lutego 1987 r. Wówczas przed obrazem MB Częstochowskiej siedem osób, zainspirowanych przypadkową ulotką znalezioną przez Pawła Milcarka w jednym z angielskich kościołów, po raz pierwszy złożyło przyrzeczenie codziennej modlitwy za matki, które wahają się, czy urodzić dziecko. Modlitwa miała trwać dokładnie tyle, ile trwa życie pod sercem matki – 270 dni. Miesiąc później duchową adopcję podjęło już ponad 30 osób. W ciągu 25 lat – grubo ponad 7 tysięcy. I to tylko tych, które zechciały wypełnić odpowiednią deklarację na piśmie. Ile było tych, które podjęły adopcję tylko w swoim sercu? Ile tych, które zrobiły to w innych warszawskich parafiach? A przecież ruch Duchowej Adopcji w obecnej formie wyruszył z Polski w świat i dziś można go spotkać w obu Amerykach, w Australii, Indiach, a nawet Papui-Nowej Gwinei.

Spotkanie po drugiej stronie

Przyrzeczenia duchowej adopcji można złożyć w kilkunastu warszawskich parafiach, najczęściej w Dniu Świętości Życia obchodzonym 25 marca. Ale także w inne maryjne święta. Od kilkunastu lat 8 grudnia adopcję podejmują na przykład parafianie ks. Zenona Majchera w Parafii Narodzenia Pańskiego przy ul. Ostrobramskiej 72. Zbigniew Żak z parafii Najświętszego Zbawiciela w dniu śmierci Jana Pawła II był z pielgrzymką na Jasnej Górze. – Wówczas jakoś szczególnie dotarło do mnie, że Panu Bogu trzeba wynagradzać społeczny grzech aborcji, w wyniku której zginąć mogło od chwili zalegalizowania aborcji w 1956 r. nawet 30 milionów niewinnych Polaków – mówi. W duchową adopcję przy pl. Zbawiciela włączyły się parafialne ruchy. Od 2006 r. każdego 25 marca ponad 200 osób rozpoczyna 9-miesięczną modlitwę. Jej krótki tekst otrzymują podczas uroczystości. Na Pasterkę składają w żłóbku przy ołtarzu księgę duchowej adopcji. O ich wytrwanie przez siedem dni i nocy modlą się na różańcu inni z parafian. Zbigniew Żak inicjatywę przeszczepił już do parafii św. Huberta w Zalesiu Górnym, gdzie po raz drugi 25 marca setka osób złoży kolejne przyrzeczenie. Sam adoptował duchowo 11 dzieci. – Wiem, że żyją, choć nie wiem, jak się nazywają. Ale wierzę, że spotkam je po drugiej stronie życia – mówi.

Bóg wybacza zawsze, natura nigdy

Jerzy Zieliński, koordynator ruchu Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego przy kościele paulinów w Warszawie, ma czwórkę dzieci. Kiedy w 1976 r. jeszcze jako student zaczynał działać na rzecz obrony dzieci nienarodzonych, nie przypuszczał, że po ponad 30 latach wciąż będzie znajdował powód, by w taki ruch się angażować. – Paradoks polega na tym, że choć wraz z rozwojem wiedzy, rozpowszechnieniem USG skala problemu się zmniejszyła, dzieci poczęte dalej są zabijane w majestacie prawa. Dlatego modlimy się za nie i ich matki, żeby odstąpiły od decyzji, która nie jest żadnym wyjściem z trudnej sytuacji. Zieliński twierdzi, że nie zna ani jednego przypadku aborcji, który wpłynął pozytywnie na czyjeś życie. Wręcz przeciwnie: miraż komfortu bez zobowiązań bardzo często był przyczyną rozpadu małżeństwa, kłopotów zdrowotnych i psychicznych. Bóg wybacza zawsze, człowiek – czasami, natura – nigdy. Syndrom postaborcyjny jest dowiedzionym naukowo faktem. Wśród podejmujących duchową adopcję wielu robi to z chęci wynagrodzenia za własne błędy. Czasami za aborcję własnego dziecka.

Walka o kołyski

– To był ruch głęboko ewangeliczny i pionierski. Cudowni młodzi ludzie, którzy nie chcieli ulegać modzie świata, zrozumieli, że nie można być chrześcijaninem, jeśli jest się obojętnym na sprawy obrony życia dzieci poczętych. Byłem z nich ogromnie dumny – wspomina o. Szczepan Kośnik, były przeor klasztoru paulinów ze Starego Miasta, który 25 lat temu odbierał pierwsze przyrzeczenia duchowej adopcji.

Charakterystyczne, że w akcję włączały się często osoby z rodzin wielodzietnych albo takie, które same później miały wiele pociech. – Byłem piątym z 15 dzieci moich rodziców. Moja wrażliwość na świętość każdego życia wynikała więc z pewnością z postawy moich rodziców, którzy każde życie przyjmowali jak największy Boży dar – mówi o. Szczepan Kośnik. Jerzy Zieliński za rozsyłane wówczas do biskupów i zwykłych ludzi odezwy z informacjami o konsekwencjach ustawy z 1956 r., pozwalającej na zabijanie dzieci w łonie matki, został uznany za „element wywrotowy, działający na szkodę PRL”. Nie zraził się mimo prokuratorskich zarzutów, śledztwa i przeszukań w mieszkaniu.

Pod koniec lat 80. przy kościele oo. Paulinów pojawiła się Straż Pokoleń. Jej trzon stanowili absolwenci warszawskich uczelni, studenci i młodzież pracująca, którzy występowali z prelekcjami w grupach młodzieżowych pieszej pielgrzymki na Jasną Górę, organizowali projekcje filmów o przesłaniu pro life i brali udział w przygotowywaniu pikiet, także pod klinikami znanymi z zabiegów przerywania ciąży. – Chcieliśmy wypełniać Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, koncentrując się szczególnie na tym fragmencie, który mówił o obronie „każdej kołyski”. Nazwa Straż Pokoleń miała wskazywać na konieczność obrony przed zagrożeniami demograficznymi. Czy się udało? Bóg sam wie – mówi Jerzy Zieliński.

Przyrzeczenie na 9 miesięcy

Gdy nie ma warunków do uroczystego złożenia go w kościele z pełnym ceremoniałem, na przykład w przypadku osób chorych, może być też składane prywatnie, najlepiej w któreś święto Matki Bożej. Duchowa adopcja może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową duchową adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie. Uzupełnieniem mogą być dobrowolne praktyki religijne. Dzieci mogą składać przyrzeczenia pod opieką rodziców.