Woda z Nysy Kłodzkiej przelała się przez wały w Kantorowicach w nocy z poniedziałku na wtorek. To sprawiło, że Lewin Brzeski jest całkowicie odcięty od świata, bo nieprzejezdne są wszystkie drogi prowadzące do tej miejscowości. – Boję się o męża. Nie mam z nim kontaktu – mówi jedna z ewakuowanych.
Pani Agnieszka została ewakuowana we wtorkowy poranek. – Wody już było po kolana. Nadleciał helikopter i zabrał nas w bezpieczne miejsce - relacjonuje. Niestety w tym czasie nie było już w domu męża pani Agnieszki, Sebastiana, który odprowadzał dwa samochody do wyżej położnych punktów. Pod opieką miał też psa, owczarka niemieckiego. – Nie mamy kontaktu i nie wiem, czy wszystko z nim jest OK – mówi mocno podenerwowana. Dodaje też, że w 1997 roku jej dom też został zalany. – Wtedy zostaliśmy. Uciekliśmy tylko na wyższe piętra – wspomina. Zaznacza, że były wówczas problemy z jedzeniem
Patryk Koliński, druh z OSP Łosiów, zaznacza, że w chwili obecnej nie ma żadnych informacji, czy woda zaczęła opadać. – Prawdopodobnie 80–90 proc. miasta jest zalane. Woda wdarła się wczoraj na rynek w Lewinie. Nawet w 1997 roku nie było tak źle. W niektórych miejscach mamy 2 metry wody. Cały czas strażacy, wojsko i grupy specjalistyczne próbują ewakuować stamtąd ludzi – zaznacza w rozmowie z „Gościem”. Z informacji, które posiada, wynika, że dotychczas z Lewina Brzeskiego ewakuowało się łącznie ok. 400 osób, ale podkreśla, że to nie muszą być pełne, a więc i prawdziwe dane. To dość sporo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że miejscowość ma ok. 6 tys. mieszkańców. Ci, którzy nie znaleźli schronienia u rodzin, przewożeni są do szkoły podstawowej w Łosiowie, gdzie jest punkt zakwaterowania.
Pan Koliński przyznaje jednak, że są i tacy, którzy nie chcą się ewakuować. Takim osobom jedzenie, woda i inne najpotrzebniejsze rzeczy są dowożone. W jaki sposób ta pomoc wygląda? – Dojechać da się DK94 do przejazdu kolejowego. Oni działają tam na transporterach typu PTS, czyli amfibiach. Są łodzie, są skutery wodne i to wszystko po prostu tam pływa i niesie pomoc ludziom – wyjaśnia.
Zapytany o to, gdzie można przekazywać pomoc przeznaczoną dla powodzian, zaznacza, że nie ma wiedzy, by był w gminie jakiś inny punkt niż szkoła podstawowa w Łosiowie. – To tutaj na razie są przywożone wszelkie dary i wsparcie dla służb ratunkowych. A potrzeba... wszystkiego: jedzenia, wody pitnej, ubrań, materacy i karimat. Oczywiście wkrótce będzie potrzeba sprzętu do sprzątania po tym kataklizmie – dodaje.
O dramacie powodzian mówi również proboszcz z Łosiowa, ks. Leszek Więcek. – Tu nie tylko o Lewin chodzi, ale również o wsie wokół. Wiele z nich jest całkowicie zalanych. Nie wszyscy chcą się ewakuować, bo – co zrozumiałe – wolą zostać w miejscu, które jest dla nich najważniejsze. Wiem też o czterech mężczyznach z Wronowa, którzy zostali na miejscu, by pilnować dobytku przed szabrownikami. I tu nie chodzi o wyposażenie domów, ale o sprzęt rolniczy wart często wiele milionów złotych – opowiada.
Podkreśla przy tym, że do szkoły w Łosiowie zostali ewakuowani zwłaszcza ci, których życie było zagrożone. – Jest tu jedno małżeństwo, które musiało uciekać, bo w zalanym domu zaczął ulatniać się gaz, co groziło wybuchem – dodaje.
Proboszcz jest mocno poruszony zaangażowaniem swoich parafian. – W tej chwili zakwaterowanych jest ok. 150 osób. Staramy się im dać wszystko, co możemy. Mieszkańcy Łosiowa i okolicznych miejscowości cały czas przywożą świeże jedzenie. Tu w szkole mamy też kuchnię, więc panie robią również ciepłe posiłki.
W pomoc dla powodzian z Lewina Brzeskiego i okolic włączyli się Rycerze Kolumba z Wrocławia. Koordynatorem jest delegat rejonowy z Wrocławia Michał Bartoszko. – Nasze działania są wielopłaszczyznowe. Uruchomiliśmy zbiórkę finansową, o której można się więcej dowiedzieć przez nasze rycerskie kanały w sieci, ale na razie staramy się działać doraźnie. Kupiliśmy pierwsze trzy osuszacze, jeden zostanie przekazany w okolice Kłodzka i Lądka Zdroju, drugi będzie wykorzystywany w Lewinie Brzeskim, a trzeci jest do dyspozycji na Opolszczyźnie – wymienia. Natomiast do Łosiowa trafiło już 50 materacy z parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu.
Delegat rejonowy Rycerzy Kolumba podkreśla, że centralnie zbierane środki będą przeznaczane na zakup potrzebnych sprzętów i darów, a następnie dysponowane do jednego z trzech hubów – do Wrocławia, Opola i Wałbrzycha, a następnie rozwożone do konkretnych odbiorców. – Wielu rzeczy – choćby gumiaków – nie da się już kupić w okolicy, dlatego musimy je sprowadzić z innych części kraju – wyjaśnia. M. Bartoszko stara się trzymać rękę na pulsie. – Jestem w kontakcie ze wszystkimi proboszczami, których parafie położone są wzdłuż Odry – zapewnia.
Woda z Nysy Kłodzkiej przelała się przez wały w Kantorowicach w nocy z poniedziałku na wtorek. To sprawiło, że Lewin Brzeski jest całkowicie odcięty od świata, bo nieprzejezdne są wszystkie drogi prowadzące do tej miejscowości. – Boję się o męża. Nie mam z nim kontaktu – mówi jedna z ewakuowanych.
Pani Agnieszka została ewakuowana we wtorkowy poranek. – Wody już było po kolana. Nadleciał helikopter i zabrał nas w bezpieczne miejsce - relacjonuje. Niestety w tym czasie nie było już w domu męża pani Agnieszki, Sebastiana, który odprowadzał dwa samochody do wyżej położnych punktów. Pod opieką miał też psa, owczarka niemieckiego. – Nie mamy kontaktu i nie wiem, czy wszystko z nim jest OK – mówi mocno podenerwowana. Dodaje też, że w 1997 roku jej dom też został zalany. – Wtedy zostaliśmy. Uciekliśmy tylko na wyższe piętra – wspomina. Zaznacza, że były wówczas problemy z jedzeniem
Patryk Koliński, druh z OSP Łosiów, zaznacza, że w chwili obecnej nie ma żadnych informacji, czy woda zaczęła opadać. – Prawdopodobnie 80–90 proc. miasta jest zalane. Woda wdarła się wczoraj na rynek w Lewinie. Nawet w 1997 roku nie było tak źle. W niektórych miejscach mamy 2 metry wody. Cały czas strażacy, wojsko i grupy specjalistyczne próbują ewakuować stamtąd ludzi – zaznacza w rozmowie z „Gościem”. Z informacji, które posiada, wynika, że dotychczas z Lewina Brzeskiego ewakuowało się łącznie ok. 400 osób, ale podkreśla, że to nie muszą być pełne, a więc i prawdziwe dane. To dość sporo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że miejscowość ma ok. 6 tys. mieszkańców. Ci, którzy nie znaleźli schronienia u rodzin, przewożeni są do szkoły podstawowej w Łosiowie, gdzie jest punkt zakwaterowania.
Pan Koliński przyznaje jednak, że są i tacy, którzy nie chcą się ewakuować. Takim osobom jedzenie, woda i inne najpotrzebniejsze rzeczy są dowożone. W jaki sposób ta pomoc wygląda? – Dojechać da się DK94 do przejazdu kolejowego. Oni działają tam na transporterach typu PTS, czyli amfibiach. Są łodzie, są skutery wodne i to wszystko po prostu tam pływa i niesie pomoc ludziom – wyjaśnia.
Zapytany o to, gdzie można przekazywać pomoc przeznaczoną dla powodzian, zaznacza, że nie ma wiedzy, by był w gminie jakiś inny punkt niż szkoła podstawowa w Łosiowie. – To tutaj na razie są przywożone wszelkie dary i wsparcie dla służb ratunkowych. A potrzeba... wszystkiego: jedzenia, wody pitnej, ubrań, materacy i karimat. Oczywiście wkrótce będzie potrzeba sprzętu do sprzątania po tym kataklizmie – dodaje.
O dramacie powodzian mówi również proboszcz z Łosiowa, ks. Leszek Więcek. – Tu nie tylko o Lewin chodzi, ale również o wsie wokół. Wiele z nich jest całkowicie zalanych. Nie wszyscy chcą się ewakuować, bo – co zrozumiałe – wolą zostać w miejscu, które jest dla nich najważniejsze. Wiem też o czterech mężczyznach z Wronowa, którzy zostali na miejscu, by pilnować dobytku przed szabrownikami. I tu nie chodzi o wyposażenie domów, ale o sprzęt rolniczy wart często wiele milionów złotych – opowiada.
Podkreśla przy tym, że do szkoły w Łosiowie zostali ewakuowani zwłaszcza ci, których życie było zagrożone. – Jest tu jedno małżeństwo, które musiało uciekać, bo w zalanym domu zaczął ulatniać się gaz, co groziło wybuchem – dodaje.
Proboszcz jest mocno poruszony zaangażowaniem swoich parafian. – W tej chwili zakwaterowanych jest ok. 150 osób. Staramy się im dać wszystko, co możemy. Mieszkańcy Łosiowa i okolicznych miejscowości cały czas przywożą świeże jedzenie. Tu w szkole mamy też kuchnię, więc panie robią również ciepłe posiłki.
W pomoc dla powodzian z Lewina Brzeskiego i okolic włączyli się Rycerze Kolumba z Wrocławia. Koordynatorem jest delegat rejonowy z Wrocławia Michał Bartoszko. – Nasze działania są wielopłaszczyznowe. Uruchomiliśmy zbiórkę finansową, o której można się więcej dowiedzieć przez nasze rycerskie kanały w sieci, ale na razie staramy się działać doraźnie. Kupiliśmy pierwsze trzy osuszacze, jeden zostanie przekazany w okolice Kłodzka i Lądka Zdroju, drugi będzie wykorzystywany w Lewinie Brzeskim, a trzeci jest do dyspozycji na Opolszczyźnie – wymienia. Natomiast do Łosiowa trafiło już 50 materacy z parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu.
Delegat rejonowy Rycerzy Kolumba podkreśla, że centralnie zbierane środki będą przeznaczane na zakup potrzebnych sprzętów i darów, a następnie dysponowane do jednego z trzech hubów – do Wrocławia, Opola i Wałbrzycha, a następnie rozwożone do konkretnych odbiorców. – Wielu rzeczy – choćby gumiaków – nie da się już kupić w okolicy, dlatego musimy je sprowadzić z innych części kraju – wyjaśnia. M. Bartoszko stara się trzymać rękę na pulsie. – Jestem w kontakcie ze wszystkimi proboszczami, których parafie położone są wzdłuż Odry – zapewnia.