GN 47/2024 Archiwum

Nie tylko folklor

W Częstochowie odbyło się II Ogólnopolskie Forum Bractw i Konfraterni. Było to jednocześnie piąte spotkanie bractw i konfraterni działających na terenie całej Europy. Uczestnicy forum dzielili się doświadczeniem swojej obecności w Kościele i zastanawiali się nad przyszłością wspólnot.

W spotkaniu, zorganizowanym przez Księży Pallotynów z Doliny Miłosierdzia, przy współpracy Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego oraz archidiecezji katowickiej, wzięło udział ok. 100 członków bractw z całej Europy. Wydarzenie zostało objęte honorowym patronatem Rady ds. Apostolstwa Świeckich KEP. 

Pierwsza część spotkania odbyła się w sobotę 27 kwietnia, w Dolinie Miłosierdzia i stanowiła jednocześnie podsumowanie projektu badawczego prowadzonego przez ISKK, „Konfraternie – element polskiej tradycji regionalnej i narodowej: dokumentacja, animacja i integracja”. Konferencję poświęconą tej tematyce wygłosił prof. Marcin Jewdokimow.

W dalszej części spotkania członkowie bractw dzielili się swoim doświadczeniem, a także uczestniczyli w warsztatach, podczas których szukali wspólnych dróg i kierunków działania. Zastanwaiali się nad stojącymi przed nimi wyzwaniami. Wskazywali na potrzebę formacji oraz na konieczność współpracy pomiędzy bractwami działającymi w różnych regionach Europy.

Odpowiednie zakorzenienie

– Pierszą osią naszej działalności jest modlitwa, a wspólnota pomaga nam w jej organizacji. O wiele łatwiej modlić się we dwóch lub trzech, zgodnie ze słowami Jezusa – mówił Michel Ramousse, wiceprezydent federacji zrzeszajacej bractwa penitentów działających na terenie Francji i księstwa Monako. Wskazał także na inne pola zaangażowania. – Ważne jest uczestnictwo w publicznej działalności Kościoła, w uroczystościach i celebracjach liturgicznych w katedrze, a także w procesjach. Kolejne cele naszej aktywności to posługa charytatywna, czyli pomoc najuboższym podejmowana we współpracy z wieloma stowarzyszeniami lokalnymi, a także formacja duchowa. Razem z naszym duszpasterzem staramy się uczestniczyć w proponowanej przez Kościół formacji – dodał. Podkreślił także historyczny wymiar bractwa i jego wpływ na społeczność lokalną. Konfraternia w miasteczku Puy-en-Velay, do której należy, została założona w 1584 roku i działa przy jednym z najstarszych santkuariów w Europie. Poszczególne bractwa już w 1926 roku stworzyły organizację zrzeszajacą wspólnoty z całej Francji. Dzięki temu możliwe stały się: wymiana doświadczeń i wzajemna współpraca pomiędzy poszczególnymi jednostkami.

Nieco inaczej wygląda sytuacja w Szwajcarii. Opowiadał o niej David Adamoli reprezentujący dwa bractwa działające w Lugano. W wypowiedzi dla Gościa Niedzielnego zwrócił uwagę na duchowy klimat spotkania w Częstochowie i doświadczenie braterskiej wspólnoty. Stwierdził, że bractwa w Polsce i Szwajcarii stają przed podobnymi wyzwaniem – koniecznością integracji wielu grup działających w regionach o różnej specyfice kulturowej. – Podjęta przez nas praca z pewnością przyniesie owoce. W naszym kraju, jedynie we włoskojęzycznej części istnieje organizacja zrzeszająca różne bractwa. W pozostałych każda organiazacja działa osobno. Planujemy utworzyć strukturę, która koordynowałaby życie i działalność wszystkich bractw – stwierdził.

Podkreślił także konieczność pogłębienia życia duchowego członków bractw. – Dla wielu uczestnictwo oznacza jedynie zewnętrzną przynależność. Jej motywem jest tradycja, a największym ryzykiem jest zatrzymanie się na poziomie folkloru. Szukamy takiego sposobu funkcjonowania, dzięki któremu będziemy bardziej zakorzenieni w Chrystusie, we wspólnej wierze i w miłości.

Przede wszystkim wspólnota

Drugi dzień spotkania rozpoczął się od przemarszu braci i sióstr w uroczystych strojach na Jasną Górę. Mszy w Kaplicy Cudownego Obrazu przewodniczył abp Adrian Galbas, przewodniczący Rady ds. Apostolstwa Świeckich KEP. W homilii podkreślił konieczność zakorzenienia we wspólnocie. Najbardziej podstawową wspólnotą określił wspólnotę z Chrystusem, "a raczej wspólnotę Chrystusa z Kościołem, bo to On ją przede wszystkim buduje". – Sam Chrystus porównuje ją do obrazu Winnego Krzewu i latorośli. To jest związek ściślejszy niż ten sprzed tygodnia, czyli między pasterzem i stadem, więcej nawet: to jest związek ściślejszy niż ten, o którym słyszeliśmy przed tygodniem, ściślejszu nawet niż ten między matką, a dzieckiem, które nosi w swoim łonie. Dziecko przez dziewięć miesięcy żyje dzięki matce, ale po tym czasie musi zostać odcięta pępowina, gdyby tak się nie stało, dziecko by umarło. Dotyczy to zresztą także relacji psychicznych między matką a dzieckiem. Mówi się przecież o nieodciętej pępowinie, gdy mamy do czynienia z życiowym uzależnieniem dorosłego już człowieka od swojej matki. Matka wciąż jakby żyje za dziecko i zamiast dziecka. To jednak jest patologia. W życiu duchowym, w naszej relacji z Chrystusem jest całkowicie inaczej. Odcięcie latorośli od winnego krzewu sprawia, że ta automatycznie obumiera. Bez soków czerpanych z krzewu nie może istnieć i nie może owocować – mówił.



Zaakcentował konieczność budowania Kościoła opartego na konkretnym doświadczeniu wiary i miłości. – Mam nadzieję, że doświadczacie wspólnoty w Kościele. Że Kościół nie kojarzy wam się tylko z bezduszną, zimną instytucją bez serca, z przepisami, regułami i egzekwowanymi na zimno i bezlitośnie rozporządzeniami. Oczywiście, że one są ważne, ale nie mogą być istotą Kościoła. Mam nadzieję, że doświadczyliście tego, czego doświadczyła św. Teresa z Lisieux, że Kościół ma serce i że w jego centrum jest miłość. Mam nadzieję, że spotkaliście w Kościele nie tylko teoretyków ewangelii, którzy potrafią pięknie mówić o miłości, ale, że spotkaliście kogoś, kto was przygarnął, niezależnie od wszystkiego.

Zwrócił także uwagę na historyczny rozwój bractw, który w Cesarstwie Rzymskim nastąpił po zalegalizowaniu chrześcijaństwa jako religii państwowej. – W kolejnych wiekach różnicowały się ich struktury i cele. Wśród nich ważne miejsce zajęły bractwa dbające o formację swych członków. Dziś bractwa zajmują się rozwojem kultu, chrześcijańskiej kultury, liturgii i katechizacji. Cieszę się, że po spotkaniach we Francji i Portugalii, a przed spotkaniem w Rzymie, Polska została wybrana na miejsce międzynarodowego forum, do którego dołączyli członkowie bractw z naszej ojczyzny.

Zauważył także, że współcześnie bractwa stają przed dwoma niebezpieczeństwami. Pierwszym z nich jest skupienie się na zewnętrznych oznakach przyneleżności do wspólnoty. – W samym słowie „bractwo” jest już myśl o wspólnocie. Jestem w bractwie, to znaczy, że ten drugi jest jak mój brat, jak moja siostra. Ważne, żeby elementem waszej wspólnoty nie było tylko to, co zewnętrzne. Czasem wśród członków bractw można spostrzec taką tendencję, by przede wszystkim dbać o strój, by poprzez strój być widocznym. Zawsze pamiętajmy, że najwspanialszym strojem jaki mamy w Kościele to szata chrztu świętego. Ona oznacza, że przyoblekliśmy się w Chrystusa (por. Ga 3,27). Wszystkie inne szaty są ważne, ale nie najważniejsze. Wskazują one na nasze pragnienie, by upodabniać się do Chrystusa w jakiś konkretny sposób. Taki sens mają habity zakonne, czy stroje waszych bractw. Jeśli jednak ubierając je zapomnielibyśmy o tamtej skromnej chrzcielnej szacie, bylibyśmy żałośni, śmieszni i paradni. Na manekina też można założyć kolorowy strój, ale przecież manekin nie zmieni się przez to w żywego człowieka. Święty Paweł prosi nas, byśmy się nie chlubili swoją powierzchownością, ale wnętrzem swojego serca (por 2 Kor 5,12).

Inne niebezpieczeństwo, na które wskazał metropolita katowicki, polega na podkreślaniu własnej odrębności wewnątrz Kościoła. – Drugim niebezpieczeństwem, jakie stoi przed członkami bractw jest podkreślanie części przed całością. Ważniejsze jest dla mnie przynależenie do bractwa, niż do Kościoła. Także taka postawa byłaby gorsząca. Członkiem kościelnego bractwa jestem tylko jako członek Kościoła. Prawa obowiązujące w bractwach nie mogą być w kolizji z tym, czego naucza Kościół, nie mogą być też od tego ważniejsze. Bractwa muszą być częścią Kościoła, konkretnym sposobem zaangażowania wiernych świeckich w misję Kościoła. Inaczej stałyby się katolicką sektą.

Odczytanie aktualnych potrzeb

Bractwa i konfraternie zawsze odpowiadały na aktualne potrzeby i wyzwania. Rozwijały się w sposób szczególny w średniowieczu, choć pewne formy związane ze zrzeszaniem się i zorganizowanym działaniem związanym m.in. z posługą charytatywną, obecne były już w starożytności. Celem bractw było prowadzenie wspólnotowego życia modlitwy i szeroko rozumiana posługa miłosierdzia. Idea zrzeszania się, wspólnej modlitwy oraz niesienia pomocy potrzebującym zyskała na znaczeniu podczas epidemii dżumy z XIV wieku. „Czarna śmierć” jednych pozbawiała życia, a u innych wzbudzała potrzebę zaangażowania.

Członkowie bractw z poświęceniem służyli chorym, organizując lecznice, które później zamieniły się w szpitale. Inne bractwa zajmowały się grzebaniem zmarłych i towarzyszeniem ludziom przeżywającym żałobę, dbaniem o podróżnych, którzy znaleźli się w nowym otoczeniu bez środków do życia. W działalności niektórych grup bardzo ważna była anonimowość. Zapewniał ją habit, naciągnięty na głowę kaptur i zakrywanie twarzy. Rozdając jałmużnę czy odwiedzając chorych, członkowie bractw często nie nosili butów. To utrudniało lub wręcz uniemożliwiało rozpoznanie dobrodzieja. Rekrutowali się z różnych klas społecznych, ale ważna była dla nich idea równości. Skromność, pokora i anonimowa służba, w której nikt nie szuka własnej chwały, składały się na ideał przyświecający członkom wielu bractw. 

Na przestrzeni wieków bractwa dostosowywały swoją aktywność do potrzeb czasu. W wielu miastach południowej Francji często zakładały coś na kształt kasy zapomogowej, z której można było korzystać w czasie kryzysu. Każdy członek bractwa, który uprawiał pole, zobowiązywał się do oddania niewielkiej części zboża do wspólnego spichlerza. Gdy któremuś z członków bractwa pole nie przyniosło oczekiwanych plonów, korzystał z hojności innych.
Z czasem ich rola społeczna traciła na znaczeniu. Rozwój szpitali, instytucji socjalnych prowadzonych przez państwo oraz prywatnych zakładów pogrzebowych ograniczył ich zaangażowanie. Wiele bractw zniknęło z mapy południowej Francji w czasie rewolucji francuskiej. Współcześnie, w niektórych regionach Europy, obserwuje się ich odrodzenie.

Od 2020 roku organizowane są coroczne spotkania bractw i konfraterni w Europie. Pierwsze z nich odbyło się w szwajcarskim Lugano, a następne: w Maladze (Hiszpania), w Nicei (Francja) oraz w Mafra (Portugalia). Na tegorocznym forum obecny był Marco Lucente z Dykasterii ds. Ewangelizacji. Uczestników spotkania zaprosił do udziału w nadchodzącym Roku Jubileuszowym. Od 16 do 18 maja 2025 roku odbędzie się spotkanie bractw i konfraterni w Rzymie.

Według danych Ogólnopolskiego Forum Bractw i Konfraterni w Polsce zarejestrowane są 872 wspólnoty.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Nie tylko folklor

W Częstochowie odbyło się II Ogólnopolskie Forum Bractw i Konfraterni. Było to jednocześnie piąte spotkanie bractw i konfraterni działających na terenie całej Europy. Uczestnicy forum dzielili się doświadczeniem swojej obecności w Kościele i zastanawiali się nad przyszłością wspólnot.

W spotkaniu, zorganizowanym przez Księży Pallotynów z Doliny Miłosierdzia, przy współpracy Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego oraz archidiecezji katowickiej, wzięło udział ok. 100 członków bractw z całej Europy. Wydarzenie zostało objęte honorowym patronatem Rady ds. Apostolstwa Świeckich KEP. 

Pierwsza część spotkania odbyła się w sobotę 27 kwietnia, w Dolinie Miłosierdzia i stanowiła jednocześnie podsumowanie projektu badawczego prowadzonego przez ISKK, „Konfraternie – element polskiej tradycji regionalnej i narodowej: dokumentacja, animacja i integracja”. Konferencję poświęconą tej tematyce wygłosił prof. Marcin Jewdokimow.

W dalszej części spotkania członkowie bractw dzielili się swoim doświadczeniem, a także uczestniczyli w warsztatach, podczas których szukali wspólnych dróg i kierunków działania. Zastanwaiali się nad stojącymi przed nimi wyzwaniami. Wskazywali na potrzebę formacji oraz na konieczność współpracy pomiędzy bractwami działającymi w różnych regionach Europy.

Odpowiednie zakorzenienie

– Pierszą osią naszej działalności jest modlitwa, a wspólnota pomaga nam w jej organizacji. O wiele łatwiej modlić się we dwóch lub trzech, zgodnie ze słowami Jezusa – mówił Michel Ramousse, wiceprezydent federacji zrzeszajacej bractwa penitentów działających na terenie Francji i księstwa Monako. Wskazał także na inne pola zaangażowania. – Ważne jest uczestnictwo w publicznej działalności Kościoła, w uroczystościach i celebracjach liturgicznych w katedrze, a także w procesjach. Kolejne cele naszej aktywności to posługa charytatywna, czyli pomoc najuboższym podejmowana we współpracy z wieloma stowarzyszeniami lokalnymi, a także formacja duchowa. Razem z naszym duszpasterzem staramy się uczestniczyć w proponowanej przez Kościół formacji – dodał. Podkreślił także historyczny wymiar bractwa i jego wpływ na społeczność lokalną. Konfraternia w miasteczku Puy-en-Velay, do której należy, została założona w 1584 roku i działa przy jednym z najstarszych santkuariów w Europie. Poszczególne bractwa już w 1926 roku stworzyły organizację zrzeszajacą wspólnoty z całej Francji. Dzięki temu możliwe stały się: wymiana doświadczeń i wzajemna współpraca pomiędzy poszczególnymi jednostkami.

Nieco inaczej wygląda sytuacja w Szwajcarii. Opowiadał o niej David Adamoli reprezentujący dwa bractwa działające w Lugano. W wypowiedzi dla Gościa Niedzielnego zwrócił uwagę na duchowy klimat spotkania w Częstochowie i doświadczenie braterskiej wspólnoty. Stwierdził, że bractwa w Polsce i Szwajcarii stają przed podobnymi wyzwaniem – koniecznością integracji wielu grup działających w regionach o różnej specyfice kulturowej. – Podjęta przez nas praca z pewnością przyniesie owoce. W naszym kraju, jedynie we włoskojęzycznej części istnieje organizacja zrzeszająca różne bractwa. W pozostałych każda organiazacja działa osobno. Planujemy utworzyć strukturę, która koordynowałaby życie i działalność wszystkich bractw – stwierdził.

Podkreślił także konieczność pogłębienia życia duchowego członków bractw. – Dla wielu uczestnictwo oznacza jedynie zewnętrzną przynależność. Jej motywem jest tradycja, a największym ryzykiem jest zatrzymanie się na poziomie folkloru. Szukamy takiego sposobu funkcjonowania, dzięki któremu będziemy bardziej zakorzenieni w Chrystusie, we wspólnej wierze i w miłości.

Przede wszystkim wspólnota

Drugi dzień spotkania rozpoczął się od przemarszu braci i sióstr w uroczystych strojach na Jasną Górę. Mszy w Kaplicy Cudownego Obrazu przewodniczył abp Adrian Galbas, przewodniczący Rady ds. Apostolstwa Świeckich KEP. W homilii podkreślił konieczność zakorzenienia we wspólnocie. Najbardziej podstawową wspólnotą określił wspólnotę z Chrystusem, "a raczej wspólnotę Chrystusa z Kościołem, bo to On ją przede wszystkim buduje". – Sam Chrystus porównuje ją do obrazu Winnego Krzewu i latorośli. To jest związek ściślejszy niż ten sprzed tygodnia, czyli między pasterzem i stadem, więcej nawet: to jest związek ściślejszy niż ten, o którym słyszeliśmy przed tygodniem, ściślejszu nawet niż ten między matką, a dzieckiem, które nosi w swoim łonie. Dziecko przez dziewięć miesięcy żyje dzięki matce, ale po tym czasie musi zostać odcięta pępowina, gdyby tak się nie stało, dziecko by umarło. Dotyczy to zresztą także relacji psychicznych między matką a dzieckiem. Mówi się przecież o nieodciętej pępowinie, gdy mamy do czynienia z życiowym uzależnieniem dorosłego już człowieka od swojej matki. Matka wciąż jakby żyje za dziecko i zamiast dziecka. To jednak jest patologia. W życiu duchowym, w naszej relacji z Chrystusem jest całkowicie inaczej. Odcięcie latorośli od winnego krzewu sprawia, że ta automatycznie obumiera. Bez soków czerpanych z krzewu nie może istnieć i nie może owocować – mówił.



Zaakcentował konieczność budowania Kościoła opartego na konkretnym doświadczeniu wiary i miłości. – Mam nadzieję, że doświadczacie wspólnoty w Kościele. Że Kościół nie kojarzy wam się tylko z bezduszną, zimną instytucją bez serca, z przepisami, regułami i egzekwowanymi na zimno i bezlitośnie rozporządzeniami. Oczywiście, że one są ważne, ale nie mogą być istotą Kościoła. Mam nadzieję, że doświadczyliście tego, czego doświadczyła św. Teresa z Lisieux, że Kościół ma serce i że w jego centrum jest miłość. Mam nadzieję, że spotkaliście w Kościele nie tylko teoretyków ewangelii, którzy potrafią pięknie mówić o miłości, ale, że spotkaliście kogoś, kto was przygarnął, niezależnie od wszystkiego.

Zwrócił także uwagę na historyczny rozwój bractw, który w Cesarstwie Rzymskim nastąpił po zalegalizowaniu chrześcijaństwa jako religii państwowej. – W kolejnych wiekach różnicowały się ich struktury i cele. Wśród nich ważne miejsce zajęły bractwa dbające o formację swych członków. Dziś bractwa zajmują się rozwojem kultu, chrześcijańskiej kultury, liturgii i katechizacji. Cieszę się, że po spotkaniach we Francji i Portugalii, a przed spotkaniem w Rzymie, Polska została wybrana na miejsce międzynarodowego forum, do którego dołączyli członkowie bractw z naszej ojczyzny.

Zauważył także, że współcześnie bractwa stają przed dwoma niebezpieczeństwami. Pierwszym z nich jest skupienie się na zewnętrznych oznakach przyneleżności do wspólnoty. – W samym słowie „bractwo” jest już myśl o wspólnocie. Jestem w bractwie, to znaczy, że ten drugi jest jak mój brat, jak moja siostra. Ważne, żeby elementem waszej wspólnoty nie było tylko to, co zewnętrzne. Czasem wśród członków bractw można spostrzec taką tendencję, by przede wszystkim dbać o strój, by poprzez strój być widocznym. Zawsze pamiętajmy, że najwspanialszym strojem jaki mamy w Kościele to szata chrztu świętego. Ona oznacza, że przyoblekliśmy się w Chrystusa (por. Ga 3,27). Wszystkie inne szaty są ważne, ale nie najważniejsze. Wskazują one na nasze pragnienie, by upodabniać się do Chrystusa w jakiś konkretny sposób. Taki sens mają habity zakonne, czy stroje waszych bractw. Jeśli jednak ubierając je zapomnielibyśmy o tamtej skromnej chrzcielnej szacie, bylibyśmy żałośni, śmieszni i paradni. Na manekina też można założyć kolorowy strój, ale przecież manekin nie zmieni się przez to w żywego człowieka. Święty Paweł prosi nas, byśmy się nie chlubili swoją powierzchownością, ale wnętrzem swojego serca (por 2 Kor 5,12).

Inne niebezpieczeństwo, na które wskazał metropolita katowicki, polega na podkreślaniu własnej odrębności wewnątrz Kościoła. – Drugim niebezpieczeństwem, jakie stoi przed członkami bractw jest podkreślanie części przed całością. Ważniejsze jest dla mnie przynależenie do bractwa, niż do Kościoła. Także taka postawa byłaby gorsząca. Członkiem kościelnego bractwa jestem tylko jako członek Kościoła. Prawa obowiązujące w bractwach nie mogą być w kolizji z tym, czego naucza Kościół, nie mogą być też od tego ważniejsze. Bractwa muszą być częścią Kościoła, konkretnym sposobem zaangażowania wiernych świeckich w misję Kościoła. Inaczej stałyby się katolicką sektą.

Odczytanie aktualnych potrzeb

Bractwa i konfraternie zawsze odpowiadały na aktualne potrzeby i wyzwania. Rozwijały się w sposób szczególny w średniowieczu, choć pewne formy związane ze zrzeszaniem się i zorganizowanym działaniem związanym m.in. z posługą charytatywną, obecne były już w starożytności. Celem bractw było prowadzenie wspólnotowego życia modlitwy i szeroko rozumiana posługa miłosierdzia. Idea zrzeszania się, wspólnej modlitwy oraz niesienia pomocy potrzebującym zyskała na znaczeniu podczas epidemii dżumy z XIV wieku. „Czarna śmierć” jednych pozbawiała życia, a u innych wzbudzała potrzebę zaangażowania.

Członkowie bractw z poświęceniem służyli chorym, organizując lecznice, które później zamieniły się w szpitale. Inne bractwa zajmowały się grzebaniem zmarłych i towarzyszeniem ludziom przeżywającym żałobę, dbaniem o podróżnych, którzy znaleźli się w nowym otoczeniu bez środków do życia. W działalności niektórych grup bardzo ważna była anonimowość. Zapewniał ją habit, naciągnięty na głowę kaptur i zakrywanie twarzy. Rozdając jałmużnę czy odwiedzając chorych, członkowie bractw często nie nosili butów. To utrudniało lub wręcz uniemożliwiało rozpoznanie dobrodzieja. Rekrutowali się z różnych klas społecznych, ale ważna była dla nich idea równości. Skromność, pokora i anonimowa służba, w której nikt nie szuka własnej chwały, składały się na ideał przyświecający członkom wielu bractw. 

Na przestrzeni wieków bractwa dostosowywały swoją aktywność do potrzeb czasu. W wielu miastach południowej Francji często zakładały coś na kształt kasy zapomogowej, z której można było korzystać w czasie kryzysu. Każdy członek bractwa, który uprawiał pole, zobowiązywał się do oddania niewielkiej części zboża do wspólnego spichlerza. Gdy któremuś z członków bractwa pole nie przyniosło oczekiwanych plonów, korzystał z hojności innych.
Z czasem ich rola społeczna traciła na znaczeniu. Rozwój szpitali, instytucji socjalnych prowadzonych przez państwo oraz prywatnych zakładów pogrzebowych ograniczył ich zaangażowanie. Wiele bractw zniknęło z mapy południowej Francji w czasie rewolucji francuskiej. Współcześnie, w niektórych regionach Europy, obserwuje się ich odrodzenie.

Od 2020 roku organizowane są coroczne spotkania bractw i konfraterni w Europie. Pierwsze z nich odbyło się w szwajcarskim Lugano, a następne: w Maladze (Hiszpania), w Nicei (Francja) oraz w Mafra (Portugalia). Na tegorocznym forum obecny był Marco Lucente z Dykasterii ds. Ewangelizacji. Uczestników spotkania zaprosił do udziału w nadchodzącym Roku Jubileuszowym. Od 16 do 18 maja 2025 roku odbędzie się spotkanie bractw i konfraterni w Rzymie.

Według danych Ogólnopolskiego Forum Bractw i Konfraterni w Polsce zarejestrowane są 872 wspólnoty.

« 1 »