Wyśpiewuje zachwyt nad życiem, jego ulotnością, wielobarwnością, świeżością. Mówi szyfrem. I dodaje skrzydeł…
Taki jest Marcin Styczeń na swojej nowej płycie. Jako wieloletni dziennikarz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nic nie jest zerojedynkowe, a każda przestrzeń ma wiele barw, odcieni, zagadek, tajemnic, niedomówień. – Praca nad tą płytą była wielką niewiadomą – opowiada pochodzący z Olkusza artysta. – Jej sens wyłaniał się powoli. Inaczej niż do tej pory tworzyłem piosenki, zaczynając od muzyki, a właściwie od rytmu. Generalnie cały czas wierzę, że „na początku było Słowo”. Chociaż mam ciche podejrzenie, że może przed słowem był rytm. Dla człowieka pierwotnego rytm na pewno był pierwszy. I mnie ten rytm prowadził, to z niego wyłaniała się opowieść.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Wyśpiewuje zachwyt nad życiem, jego ulotnością, wielobarwnością, świeżością. Mówi szyfrem. I dodaje skrzydeł…
Taki jest Marcin Styczeń na swojej nowej płycie. Jako wieloletni dziennikarz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nic nie jest zerojedynkowe, a każda przestrzeń ma wiele barw, odcieni, zagadek, tajemnic, niedomówień. – Praca nad tą płytą była wielką niewiadomą – opowiada pochodzący z Olkusza artysta. – Jej sens wyłaniał się powoli. Inaczej niż do tej pory tworzyłem piosenki, zaczynając od muzyki, a właściwie od rytmu. Generalnie cały czas wierzę, że „na początku było Słowo”. Chociaż mam ciche podejrzenie, że może przed słowem był rytm. Dla człowieka pierwotnego rytm na pewno był pierwszy. I mnie ten rytm prowadził, to z niego wyłaniała się opowieść.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.