W najnowszym odcinku podcastu „Pytania o Kościół i wiarę” Dominika Szczawińska w szczerej rozmowie z ks. dr. Grzegorzem Strzelczykiem o celibacie.
Panu Bogu bardziej podoba się życie w celibacie czy w małżeństwie? Dlaczego bezżenność przez wieki traktowano w Kościele jako lepszą drogę do Boga? Skąd pomysł, że bez rezygnacji z życia małżeńskiego nie można dobrze służyć Bogu? – o sensie celibatu Dominika Szczawińska rozmawia z ks. dr. Grzegorzem Strzelczykiem.
Bez rozmowy o znaczeniu doświadczeń intymnych – o potrzebie bliskości, a nie tylko o doświadczeniach seksualnych – trudno uświadomić sobie, czym jest rezygnacja z małżeństwa i czego może w życiu w celibacie brakować.
– Nie dotarło do mnie w trakcie formacji, że będzie tak trudno – mówi ks. Strzelczyk. – Myślałem, że ciężko będzie tylko na początku. Nigdy się nie zakochałem po święceniach, ale to dlatego, że miałem szczęście, że impuls do zakochania zawsze zauważałem na tyle wcześnie, by zareagować. Wybierając celibat, wiedziałem, że wycinam dużą część życia. I muszę nauczyć się przeżywania szczęścia i radości inaczej...
Czy taka rezygnacja jest konieczna, by służyć Bogu? – Jest konieczna, by być dyspozycyjnym. By móc być dla innych. W monastycyzmie zrodziło się też przekonanie, że chodzi o bycie znakiem, o to, że bezżenność jest prefiguracją Królestwa Bożego.
Stąd już tylko krok do tego, by uważać, że taka droga jest lepsza? By uznać wyższość celibatu nad życiem małżeńskim. A przecież małżeństwo to też sakrament, też powołanie?
– Święty Tomasz mówi, że ze względu na sąd Boży wszyscy jesteśmy równi, ale ze względu na urządzenie Kościoła są różne stany. I tu się zaczęły rozprawy, który stan jest wyższy. Dopiero w dwudziestym wieku przypomniano o powszechnym powołaniu do świętości i świadomie rezygnować z mówienia o wyższości stanów w Kościele.
Wejdź i słuchaj: Więcej podcastów „Gościa Niedzielnego”
W najnowszym odcinku podcastu „Pytania o Kościół i wiarę” Dominika Szczawińska w szczerej rozmowie z ks. dr. Grzegorzem Strzelczykiem o celibacie.
Panu Bogu bardziej podoba się życie w celibacie czy w małżeństwie? Dlaczego bezżenność przez wieki traktowano w Kościele jako lepszą drogę do Boga? Skąd pomysł, że bez rezygnacji z życia małżeńskiego nie można dobrze służyć Bogu? – o sensie celibatu Dominika Szczawińska rozmawia z ks. dr. Grzegorzem Strzelczykiem.
Bez rozmowy o znaczeniu doświadczeń intymnych – o potrzebie bliskości, a nie tylko o doświadczeniach seksualnych – trudno uświadomić sobie, czym jest rezygnacja z małżeństwa i czego może w życiu w celibacie brakować.
– Nie dotarło do mnie w trakcie formacji, że będzie tak trudno – mówi ks. Strzelczyk. – Myślałem, że ciężko będzie tylko na początku. Nigdy się nie zakochałem po święceniach, ale to dlatego, że miałem szczęście, że impuls do zakochania zawsze zauważałem na tyle wcześnie, by zareagować. Wybierając celibat, wiedziałem, że wycinam dużą część życia. I muszę nauczyć się przeżywania szczęścia i radości inaczej...
Czy taka rezygnacja jest konieczna, by służyć Bogu? – Jest konieczna, by być dyspozycyjnym. By móc być dla innych. W monastycyzmie zrodziło się też przekonanie, że chodzi o bycie znakiem, o to, że bezżenność jest prefiguracją Królestwa Bożego.
Stąd już tylko krok do tego, by uważać, że taka droga jest lepsza? By uznać wyższość celibatu nad życiem małżeńskim. A przecież małżeństwo to też sakrament, też powołanie?
– Święty Tomasz mówi, że ze względu na sąd Boży wszyscy jesteśmy równi, ale ze względu na urządzenie Kościoła są różne stany. I tu się zaczęły rozprawy, który stan jest wyższy. Dopiero w dwudziestym wieku przypomniano o powszechnym powołaniu do świętości i świadomie rezygnować z mówienia o wyższości stanów w Kościele.
Wejdź i słuchaj: Więcej podcastów „Gościa Niedzielnego”