Jeden z redakcyjnych kolegów zapytał prowokacyjnie na portalu społecznościowym, kiedy Zachód zacznie mięknąć i wycofywać się z sankcji wobec Rosji albo znajdować tylne wyjścia, które umożliwiają współpracę mimo sankcji. Odpowiedzi posypało się sporo.
Niektórzy zwrócili uwagę, że sankcje już są wprowadzane, ale z lukami, inni, że wszystko, co robi „Zachód”, jest „na alibi”, jeszcze inni, że nie ma co odpowiadać, bo to wróżenie z fusów. Cóż… wiadomo nie od dzisiaj, że czymś innym są oświadczenia, czymś innym działania, a jeszcze czymś innym intencje. Zwłaszcza polityków. Publicyści zwracają uwagę na to, że Unia Europejska ogłasza kolejny pakiet sankcji, który sprawi, że Rosja straci klauzulę najwyższego uprzywilejowania w Światowej Organizacji Handlu, że Unia zakaże eksportu luksusowych produktów do Rosji i wstrzyma import stali z tego kraju, że Rosja zostanie wyrzucona z międzynarodowych instytucji finansowych (Banku Światowego i MFW). A jednak nietknięta pozostaje ostatnia, kluczowa dla Rosji sfera gospodarki – import energii. Od wybuchu wojny na sprzedaży gazu, ropy i węgla Rosja zarobiła 10 mld euro. Czy to stopniowe przypieranie do muru, taktyka polityczna, czy raczej wyrachowanie? Zdaniem rządu Olafa Scholza dla niemieckiej gospodarki odcięcie się od dostaw ze Wschodu byłoby rujnujące (Niemcy importują 55 proc. gazu i tyleż węgla oraz 35 proc. ropy z Rosji). Cóż… pieniądze nie śmierdzą, jak mawiali starożytni, aczkolwiek nie do końca mieli rację, bo te zarobione na krwi niewinnych cuchną i trzeba o tym mówić głośno. Na nic odświeżacze powietrza i dymki kadzidełek, puszczane w jedną czy drugą stronę politycznych układów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jeden z redakcyjnych kolegów zapytał prowokacyjnie na portalu społecznościowym, kiedy Zachód zacznie mięknąć i wycofywać się z sankcji wobec Rosji albo znajdować tylne wyjścia, które umożliwiają współpracę mimo sankcji. Odpowiedzi posypało się sporo.
Niektórzy zwrócili uwagę, że sankcje już są wprowadzane, ale z lukami, inni, że wszystko, co robi „Zachód”, jest „na alibi”, jeszcze inni, że nie ma co odpowiadać, bo to wróżenie z fusów. Cóż… wiadomo nie od dzisiaj, że czymś innym są oświadczenia, czymś innym działania, a jeszcze czymś innym intencje. Zwłaszcza polityków. Publicyści zwracają uwagę na to, że Unia Europejska ogłasza kolejny pakiet sankcji, który sprawi, że Rosja straci klauzulę najwyższego uprzywilejowania w Światowej Organizacji Handlu, że Unia zakaże eksportu luksusowych produktów do Rosji i wstrzyma import stali z tego kraju, że Rosja zostanie wyrzucona z międzynarodowych instytucji finansowych (Banku Światowego i MFW). A jednak nietknięta pozostaje ostatnia, kluczowa dla Rosji sfera gospodarki – import energii. Od wybuchu wojny na sprzedaży gazu, ropy i węgla Rosja zarobiła 10 mld euro. Czy to stopniowe przypieranie do muru, taktyka polityczna, czy raczej wyrachowanie? Zdaniem rządu Olafa Scholza dla niemieckiej gospodarki odcięcie się od dostaw ze Wschodu byłoby rujnujące (Niemcy importują 55 proc. gazu i tyleż węgla oraz 35 proc. ropy z Rosji). Cóż… pieniądze nie śmierdzą, jak mawiali starożytni, aczkolwiek nie do końca mieli rację, bo te zarobione na krwi niewinnych cuchną i trzeba o tym mówić głośno. Na nic odświeżacze powietrza i dymki kadzidełek, puszczane w jedną czy drugą stronę politycznych układów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.