Nowy numer 17/2024 Archiwum
    Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nagrodzony esej w konkursie

Praca mieszkańca Pieszyc została wyróżniona w kategorii wiekowej dla dorosłych.

W dniu  17 września 1980 roku obudziło mnie zaglądające do wnętrza naszego mieszkania  na dziewiątym piętrze wieżowca poranne słońce.  Przez krótką chwilę walczyłem jeszcze z resztkami snu, po czym wyskoczyłem z łóżka bowiem uświadomiłem sobie, że wraz z naszymi dziećmi: ośmioletnim Rafałem i siedmioletnim Maćkiem mam jechać do Wambierzyc, gdzie kardynał Stefan Wyszyński dokona aktu koronacji  Matki Bożej Królowej Rodzin. Żona musiała niestety zostać w domu wraz z najmłodszym naszym dzieckiem, pięciomiesięczną Agnieszką.

     Już po godzinie, przebijałem się powoli swoim „Maluchem” uroczymi serpentynami Gór Sowich na drugą stronę przełęczy woliborskiej aby dojechać na miejsce uroczystości. Okazało się, że nie będzie to  takie proste. Mieliśmy jeszcze do pokonania około 4 – 5 kilometrów, kiedy przed samochodem „wyrósł” nagle młody człowiek  z „lizakiem” w ręku.

   -  Proszę dalej nie jechać bo nie będzie gdzie zaparkować. Niech pan zjedzie z drogi i znajdzie sobie miejsce gdzieś na polu.

   Na szczęście było już po żniwach i „miejsc parkingowych”  nie brakowało. Zaparkowałem na pszenicznym rżysku obok innych stojących już tam samochodów i w dalszą drogę ruszyliśmy piechotą.  Dzień był prześliczny. Lazurowego nieba nie przesłaniał najmniejszy nawet obłoczek. Raźno maszerowaliśmy słuchając dochodzącego z góry śpiewu skowronków, które jakby zmówiły się, żeby w tym uroczystym dniu dać koncert na cześć Najświętszej Marii Panny i zleciały się ze wszystkich stron.

    Na miejscu były już tłumy ludzi stłoczonych w pobliżu bazyliki. Na szczęście uroczystości odbywały się na zewnątrz. Stanęliśmy na stoku przeciwległego wzgórza skąd wszystko widać  było jak na dłoni. Wówczas to po raz pierwszy w życiu i jedyny ujrzałem na własne oczy Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego. Stał na wysokim podwyższeniu i spokojnym, donośnym głosem głosił homilię. Jego postać wzbudziła we mnie ogromny szacunek i charyzmę, a jednocześnie zdałem sobie sprawę, że w tym wielkim człowieku nie ma cienia wyniosłości. Wydał mi się kapłanem bardzo ciepłym, przyjaznym i niesłychanie mądrym, do którego mógłbym się zbliżyć jak do dobrego ojca i powierzyć mu najgłębsze tajemnice będąc pewnym jego dyskrecji.

Nie mogłem niestety wysłuchać z należytą uwagą jego homilii.

    -  Tata, pić, tata gorąco mi, tata siku!  Słyszałem najczęściej.

W przerwie między opieką nad moimi chłopcami udało mi się usłyszeć  jedno zdanie, które wbiło mi się w pamięć  i mogę je przytoczyć może nieco przeinaczając.

   - „Na byczej  skórze nie spisałby wszystkich łask, jakich mieszkańcy tych ziem doznali za pośrednictwem naszej Matki i Królowej Polski”.

Wyobraziłem sobie wielką byczą skórę wyprawioną na pergamin i wypisane na niej drobnym maczkiem dary miłosierdzia dla ludzi, którzy z wielką ufnością  zwracali się o pomoc czy wręcz ratunek do Matki Boskiem Wambierzyckiej.

Jaki był prymas Stefan Wyszyński? Jego słowa budziły wyobraźnię i były zrozumiałe dla każdego. Jego nauki mają wymiar ponadczasowy, bo czyż nie jest ponadczasowe wzywanie do jedności, miłości, poszanowania drugiego człowieka i pokoju? Nie tylko pośród  rodaków ale też ludów ościennych i na całym Świecie.

       Jak sam o sobie mówił, wywodził się „spod strzechy”. Przyszedł na świat dnia 3 sierpnia 1901r. w miejscowości Zuzela leżącej w powiecie ostrowskim na Mazowszu z matki Julianny i ojca Stanisława. Ochrzczony został w kościele pod wezwaniem  Przemienienia Pańskiego w Zuzeli, gdzie ojciec jego był organistą.

Wychowywał się w bardzo religijnej wielodzietnej rodzinie, miał bowiem pięcioro rodzeństwa. W latach 1925 – 1929 studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jego wielkość  szybko została dostrzeżona przez Ojca Świętego Piusa XII, który w dniu 4 marca 1946 roku mianował go biskupem lubelskim. Następnie  został mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim  a w roku 1953 prymasem Polski, którym pozostał aż do  chwili zakończenia swego ziemskiego pielgrzymowania.

   -  „Nasze prośby składamy w Twoje dłonie  opiekuńcze Najlepsza Matko i Królowo Rodzin od tylu wieków czczona na pograniczu tych ziem, gdzie jednoczysz braci Polaków zwłaszcza Dolnego Śląska, naszych pobratymców Czechów, Słowaków, Łużyczan i Morawian, również Niemców, Austriaków Węgrów i wielu innych” mówił podczas homilii, co dzisiaj odnajdujemy w notatkach z tej uroczystości.

    Właśnie Matka Boska, a następnie wszystkie matki były tak często obecne na ustach kardynała. Podczas uroczystości żałobnych związanych z pierwszą rocznicą śmierci księdza prymasa Augusta Hlonda wypowiedział piękne a zarazem jakże trafne słowa nawiązujące do fenomenu Matki Boskiej Częstochowskiej:  „Jedna strofa Gwiazdo śliczna, wspaniała, Częstochowska Maryjo – wiąże nas jak pęk kwiecia z łąk dalekich, grusz polnych całej Polski, spowity złotą nicią tej samej wiary, nadziei i miłości”.

Matka łaski Bożej, mówił przy innej okazji, jest Pośredniczką łask wszelkich. To jest Virgo Potens, Virgo Sapiens – potężna i mądra. Pan Bóg przez Matkę Boską chce dokonać wielkich dzieł. O Niej powiedział jeszcze w raju: Ona zetrze głowę węża (Rdz 3 15) i zetrze!

     Uszanowanie matki rodzicielki, która go tak wcześnie osierociła wyniósł zapewnie z domu rodzinnego i przeniósł na grunt kościelny i państwowy. Nie mogło być inaczej. „Taka będzie Rzeczpospolita jakie jej młodzieży chowanie” mówił blisko czterysta lat wcześniej kanclerz wielki koronny Jan Zamoyski.

 Kardynał Wyszyński dodał w jednej ze swoich nauk:  „Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta – naród”.

    Dla kardynała rodzina, odpowiadająca w największym zakresie za wychowanie dzieci i młodzieży stanowi opokę opierającą się wszelkiemu złu. Twardo stał na straży nierozerwalności węzłów małżeńskich i poszanowania czystości przedślubnej. „Każdy kto opuszcza żonę swą a drugą pojmuje – cudzołoży; a kto od męża opuszczoną pojmuje – cudzołoży!” (Łk16.18). „Co tedy Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza” (Mt19.6)

Ile grzechów przed małżeństwem, tyle krzyżów w małżeństwie, a zatem biały welon ślubny niech spoczywa na skroniach nieskalanej dziewicy.

Jakie to aktualne i inspirujące po dzień dzisiejszy, zwłaszcza w obliczu powszechnej laicyzacji i rozluźnienia obyczajów.

          Kardynał Stefan Wyszyński był autorem tekstu Jasnogórskich Ślubów Narodowych, które – jak pisał, są „dowodem na to, że naród chce się wydobyć ze swych wad i nałogów, chce zdobyć  cnoty niezbędne do życia społecznego: sprawiedliwości i miłości chrześcijańskiej”.

W rocznicę tych ślubów mówił do zebranych:  „U stóp Jasnej Góry wołaliśmy: Zwycięska Pani Jasnogórska! Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej”.

   Te wady zdaniem prymasa mają najcięższą wagę społeczną, dlatego uznał za słuszne wymienić je w  doniosłym akcie Ślubów Jasnogórskich. Wyjaśnił też dlaczego. „Zwalczamy lenistwo, zaprowadzając ład wokół siebie: we własnym mieszkaniu, na własnym podwórku, w zagrodzie, na zagonie w całym otoczeniu. Zwalczamy lenistwo w pracy, stawiając sobie coraz wyższe wymagania. Pracować będziemy nie dla oka, jakby się ludziom podobać,  lecz Panu Bogu naszemu (EF6.6). Wypowiemy walkę lekkomyślności dlatego, by poprawić nasz charakter narodowy, by pogłębić nasze życie, by wziąć pełną odpowiedzialność za nasze myśli, słowa i czyny świadomi, że tylko raz żyjemy i żadna minuta życia więcej się już nie wraca.”

     W pijaństwie wyniszczane są siły fizyczne i duchowe, niszczony dobytek własny i narodowy.

     Dalej  kardynał odwołuje się  do sytuacji dzieci osób nadużywających alkoholu mówiąc o ich biedzie i krzywdzie.

Czyż te nauki nie są aktualne do dnia dzisiejszego?

Rozwiązłość znieprawia serca, wyniszcza siły fizyczne  i rozbija rodziny. W sposób oczywisty odbija się na tych najbardziej bezbronnych. Znowu na dzieciach.

      Nie wystarczy „oganiać się przed złem jak żebrak przed psami” uczy dalej prymas. Jest to tylko cząstka pracy nad sobą. Trzeba jeszcze czynić dobrze. Jezus Chrystus zachęcał nas do tego słowami: „Niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca, który jest w niebie” (Mt 5.16).

        Przewodzić dobrym uczynkom winni katolicy, którym potrzeba wierności, zarówno duchowi narodowemu jak i Ewangelii Chrystusowej.

W kolejnej ze swoich nauk mówi prymas o sprawiedliwości przyznając, że nie jesteśmy  najgorszym z narodów, chociaż nie uważamy się także za najlepszy. „Gdybyśmy tak kolejno wyliczali wszystkie nasze wady i złe skłonności, to można by powiedzieć, że są narody, które bardziej się upijają i lepiej od nas umieją rozkraść mienie narodowe. Są narody, które mają rozbitą, rozwiązłą rodzinę i rozprężone życie moralne, narody już zatrofiałe i zobojętniałe. Tego u nas jeszcze nie ma”.

     Jakie to narody miał  kardynał Wyszyński na myśli: możemy się tylko domyślać. Mam swoje typy ale zostawię to dla siebie. Wystarczy zapoznać się z kolejnymi naukami by tą prostą zagadkę rozwiązać bowiem pisze On.

„Rozmawiałem z pewnym wybitnym kardynałem i pytałem go, dlaczego tak ciężka sytuacja panuje w jego wielkim i wspaniałym narodzie. A on, syn własnej ojczyzny, odpowiedział tak: Bo mój naród jest narodem leniwców i złodziei. Aż zbladłem i zapytałem siebie, czy mógłbym tak powiedzieć o swoim Narodzie. I sumiennie odpowiem – nie! Nie mógłbym tak powiedzieć,  bo bym skłamał. Polacy są narodem pracowitym i uczciwym, mają poczucie prywatnej w społecznej wartości”

 

             W pierwszym liście do Koryntian apostoł Paweł z Tarsu zawarł „Hymn o miłości”, do którego odniósł się papież Benedykt XVI w pierwszej swojej encyklice  Deus Caritas Est (Bóg jest miłością) określając go jako „Magna Charta” – wielka karta miłości. Moim zdaniem bardzo trafnie, bowiem nigdy jeszcze nie spotkałem piękniejszego tekstu o tym najcudowniejszym z ludzkich uczuć danym nam przez Boga,  za pośrednictwem Ducha Świętego.

A oto jego fragment:

 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów

a miłości bym nie miał,

Stałbym się jak miedź brzęcząca,

albo cymbał brzmiący

gdybym też miał dar prorokowania

i znał wszystkie tajemnice

i posiadał wszelką wiedzę

i wszelką wiarę

tak, iżbym góry przenosił

a miłości bym nie miał,

Byłbym niczym

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją

a ciało wystawił na spalenie

lecz miłości bym nie miał,

nic bym nie zyskał

Miłość…….

 

     Prymas Wyszyński nazywa miłość „niewyczerpanym bogactwem ubogiego Kościoła”. Chodzi mu o Bożą, nadprzyrodzoną miłość a nie o tą nietrwałą, zmysłową, seksualną, bez życzliwości i prawdziwej przyjaźni. Do drugiego człowieka trzeba podchodzić z sercem, z naturalną dobrocią. Kto w miłości trwa, w Bogu trwa (1J4.16). Naturalna dobroć - głosi prymas, jest czymś Bożym: unus bonus Est deus (Mk 10.18). Jakby nie określać słowo miłość, jakby nie rozbudowywać jego definicji, to nic nie zastąpi tej najprostszej: Bóg jest miłością. Deus caritas est  (1 J 4.16). To jest najprostsze, najkrótsze, najrzetelniejsze, najuczciwsze i najprawdziwsze określenie a w dodatku najłatwiejsze do zapamiętania.

    Cóż by jednak dała nam miłość bez wzajemnego zaufania, bez mówienia sobie prawdy i bez wolności?  Taka miłość byłaby nietrwała. Łatwo mogłaby zamienić się w obojętność lub co gorsza niechęć, nie mówiąc już o nienawiści.  Duch ludzki jest niezwykłą potęgą. Nauka poczyniła ogromny postęp. Technika, choćby ta użyteczna w codziennym życiu czyni je znacznie wygodniejszym niż bywało to dawniej, ale jak uczy kardynał Wyszyński: „Cóż to wszystko znaczy w porównaniu z niezwykłymi mocami, jakie są ukryte w człowieku? Duch ludzki nieustannie i niepokonalnie żądny jest prawdy, całej prawdy; żądny jest absolutnej wolności synów Bożych; żądny pełniej sprawiedliwości, całkowitej, niepodzielnej miłości. Żądny  jest jakichś nowych zaślubin, w których by wszystkie moce: prawdy, wolności, sprawiedliwości i miłości, zespoliły się w jedno, wielkie , by nareszcie światem zaczęło władać serce”.

Czyż nie są to piękne słowa dające inspirację do tego, czym kierować się w swoim życiu? Jakie wartości wynikające z nauki Kościoła przyjąć za swoje?

     Wyczerpuje się limit objętościowy niniejszego eseju a tyle jeszcze nauk, tyle pięknych słów można by  w nim zamieścić. Wspomnę więc tylko o czymś, co mnie szczególnie razi. Mój dom znajduje się przy ulicy, na której mieści się również szkoła ponadpodstawowa.  Młodzież udająca się na lekcje czy też wracająca z nich głośno rozprawia okraszając swoje wypowiedzi niewybrednymi epitetami. Nie ma znaczenia, czy są to chłopcy, czy też dziewczynki. Na ten problem zwrócił również uwagę kardynał Wyszyński, wzywając do specjalnej krucjaty przeciwko przekleństwu i bluźnierstwom i zachęcając do oczyszczenia naszego słownika, do zmiany obyczaju towarzyskiego i społecznego.

      Czy życie kardynała Stefana Wyszyńskiego było dla mnie w jakimkolwiek stopniu inspiracją do tego, by stawać się lepszym? Przyznam, że nie. Po prostu nie interesowałem się na tyle tym wybitnym Polakiem, kapłanem i nauczycielem ani jego naukami. Stało się to dopiero teraz za przyczyną niniejszego konkursu.

     Czy postępowałem według  Jego nauk?  W znacznym stopniu tak. Udało mi się stworzyć kochającą rodzinę, wyprowadzić troje moich dzieci „na ludzi” zapewniając im wykształcenie i start w dorosłe życie. Żyję w szczęśliwym związku już czterdzieści dziewięć lat i nie brakuje w naszym życiu miłości.

    W mojej rodzinie – tej dawnej w domu rodzicielskim i tej, którą stworzyliśmy wspólnie z małżonką, zawsze obecny był szczególny kult Najświętszej Maryi Panny. Zaczęło się to we wczesnym dzieciństwie, kiedy wpatrywałem się w zakupioną przez babcię w Milatynie figurę pięknej pani odzianej w błękitny płaszcz z karmazynową podbitką i składałem małe wówczas rączki wzorem mamy i taty.

Po przejściu na emeryturę, wraz z kolegą corocznie  -  a więc  już  dziesięć razy, wyruszaliśmy 8 sierpnia  rowerem z Pieszyc, gdzie zamieszkuję do Częstochowy aby oddać Jej cześć i modlić się pod cudownym obrazem jasnogórskim. Następnego dnia  dołączaliśmy do Pieszej Pielgrzymki Świdnickiej po czym wracaliśmy rowerami do domu. Zdarzało nam się jechać w czasie pięknej pogody i sprzyjającym wietrze, ale też  w strugach deszczu, w upalnych promieniach słońca rozgrzewających asfalt  do tego stopnia, że pojawiały się roztopione plamy smoły, czy też przy silnym przeciwnym wietrze  wypompowującym siły. Zawsze jednak udało  się, wzdychając  w szczególnie trudnych momentach do Matki Boskiej z prośbą o pomoc, przejechać tę niebagatelną odległość 228 kilometrów w ciągu jednego dnia.

    Będąc na miejscu, zawsze udaję się też pod monumentalny pomnik klęczącego z głową lekko pochyloną na piersi, jakby z pokorą spoglądającego w stronę cudownego obrazu prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak często  nawoływał do oddawania Maryi jako Matce i Królowej Polski szczególnej czci.

Bibliografia

https://wyszyńskiprymas.pl  - życiorys Stefana Wyszyńskiego

-  I Encyklika papieża Benedykta XVI  Deus Caritas Est

-  List do Koryntian Pawła z Tarsu  ( 1 Kor 13,1 – 13 )

Homilie i listy pasterskie Stefana Wyszyńskiego WWW.nonpossumus.eu

/nauczanie/ homilie.php

-  List pasterski do duchowieństwa i wiernych diecezji lubelskiej 01.1949r.

-  List pasterski do przewielebnego duchowieństwa Archidiecezji Gnieźnieńskiej

   i Warszawskiej  01.1949r.

-  Przemówienie w kościele Świętego Bonifacego we Wrocławiu na

    nabożeństwie żałobnym w pierwszą rocznicę zgonu śp. Księdza prymasa

    Augusta Hlonda  22.10.1049r.

-   Homilia  na uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny

    08.07.11951r.

-   Przemówienie na Konferencji Episkopatu Polskiego „Niezniszczalność

    Kościoła – NON possumus”  08.05.1953r.

-   Wyjątki listu z Komańczy  04.06.1956r.

-   Wyjątki listu z Komańczy  03.08.1956r.

-   Jasnogórskie Śluby Narodu. Komańcza 26.08.1956r.

-   Przemówienie na Jasnej Górze  „Kamienie węgielne budowane na górach

    Świętych”  02.11.1956r.

-   Homilia do wiernych w bazylice prymasowskiej w Gnieźnie „To jest nasz

    Program prymasowski”  02.02.1957r.

-   Komentarz do Ślubów Jasnogórskich „ Najświętszy i najcięższy bój z

    Wadami narodowymi”

-   Przemówienie do duchowieństwa w Gdańsku  „Moc żywej wiary w ciężkiej

    Sytuacji Kościoła”  23.10.1960 r.

-   Narodowy rachunek sumienia  26.08.1964r.

-   Pokój i przebaczenie – O liście do biskupów niemieckich Warszawa

    19.12.1965r.

-   List pasterski  „O zagrożeniu moralności Narodu – 1968r.

-   Powitanie Ojca Świętego przez Prymasa Polski  04.06.1979rr.

-   Crux – spes nostra. Do pisarzy i literatów 28.03.1981r.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Zapisane na później

Pobieranie listy

Nagrodzony esej w konkursie

Praca mieszkańca Pieszyc została wyróżniona w kategorii wiekowej dla dorosłych.

W dniu  17 września 1980 roku obudziło mnie zaglądające do wnętrza naszego mieszkania  na dziewiątym piętrze wieżowca poranne słońce.  Przez krótką chwilę walczyłem jeszcze z resztkami snu, po czym wyskoczyłem z łóżka bowiem uświadomiłem sobie, że wraz z naszymi dziećmi: ośmioletnim Rafałem i siedmioletnim Maćkiem mam jechać do Wambierzyc, gdzie kardynał Stefan Wyszyński dokona aktu koronacji  Matki Bożej Królowej Rodzin. Żona musiała niestety zostać w domu wraz z najmłodszym naszym dzieckiem, pięciomiesięczną Agnieszką.

     Już po godzinie, przebijałem się powoli swoim „Maluchem” uroczymi serpentynami Gór Sowich na drugą stronę przełęczy woliborskiej aby dojechać na miejsce uroczystości. Okazało się, że nie będzie to  takie proste. Mieliśmy jeszcze do pokonania około 4 – 5 kilometrów, kiedy przed samochodem „wyrósł” nagle młody człowiek  z „lizakiem” w ręku.

   -  Proszę dalej nie jechać bo nie będzie gdzie zaparkować. Niech pan zjedzie z drogi i znajdzie sobie miejsce gdzieś na polu.

   Na szczęście było już po żniwach i „miejsc parkingowych”  nie brakowało. Zaparkowałem na pszenicznym rżysku obok innych stojących już tam samochodów i w dalszą drogę ruszyliśmy piechotą.  Dzień był prześliczny. Lazurowego nieba nie przesłaniał najmniejszy nawet obłoczek. Raźno maszerowaliśmy słuchając dochodzącego z góry śpiewu skowronków, które jakby zmówiły się, żeby w tym uroczystym dniu dać koncert na cześć Najświętszej Marii Panny i zleciały się ze wszystkich stron.

    Na miejscu były już tłumy ludzi stłoczonych w pobliżu bazyliki. Na szczęście uroczystości odbywały się na zewnątrz. Stanęliśmy na stoku przeciwległego wzgórza skąd wszystko widać  było jak na dłoni. Wówczas to po raz pierwszy w życiu i jedyny ujrzałem na własne oczy Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego. Stał na wysokim podwyższeniu i spokojnym, donośnym głosem głosił homilię. Jego postać wzbudziła we mnie ogromny szacunek i charyzmę, a jednocześnie zdałem sobie sprawę, że w tym wielkim człowieku nie ma cienia wyniosłości. Wydał mi się kapłanem bardzo ciepłym, przyjaznym i niesłychanie mądrym, do którego mógłbym się zbliżyć jak do dobrego ojca i powierzyć mu najgłębsze tajemnice będąc pewnym jego dyskrecji.

Nie mogłem niestety wysłuchać z należytą uwagą jego homilii.

    -  Tata, pić, tata gorąco mi, tata siku!  Słyszałem najczęściej.

W przerwie między opieką nad moimi chłopcami udało mi się usłyszeć  jedno zdanie, które wbiło mi się w pamięć  i mogę je przytoczyć może nieco przeinaczając.

   - „Na byczej  skórze nie spisałby wszystkich łask, jakich mieszkańcy tych ziem doznali za pośrednictwem naszej Matki i Królowej Polski”.

Wyobraziłem sobie wielką byczą skórę wyprawioną na pergamin i wypisane na niej drobnym maczkiem dary miłosierdzia dla ludzi, którzy z wielką ufnością  zwracali się o pomoc czy wręcz ratunek do Matki Boskiem Wambierzyckiej.

Jaki był prymas Stefan Wyszyński? Jego słowa budziły wyobraźnię i były zrozumiałe dla każdego. Jego nauki mają wymiar ponadczasowy, bo czyż nie jest ponadczasowe wzywanie do jedności, miłości, poszanowania drugiego człowieka i pokoju? Nie tylko pośród  rodaków ale też ludów ościennych i na całym Świecie.

       Jak sam o sobie mówił, wywodził się „spod strzechy”. Przyszedł na świat dnia 3 sierpnia 1901r. w miejscowości Zuzela leżącej w powiecie ostrowskim na Mazowszu z matki Julianny i ojca Stanisława. Ochrzczony został w kościele pod wezwaniem  Przemienienia Pańskiego w Zuzeli, gdzie ojciec jego był organistą.

Wychowywał się w bardzo religijnej wielodzietnej rodzinie, miał bowiem pięcioro rodzeństwa. W latach 1925 – 1929 studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jego wielkość  szybko została dostrzeżona przez Ojca Świętego Piusa XII, który w dniu 4 marca 1946 roku mianował go biskupem lubelskim. Następnie  został mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim  a w roku 1953 prymasem Polski, którym pozostał aż do  chwili zakończenia swego ziemskiego pielgrzymowania.

   -  „Nasze prośby składamy w Twoje dłonie  opiekuńcze Najlepsza Matko i Królowo Rodzin od tylu wieków czczona na pograniczu tych ziem, gdzie jednoczysz braci Polaków zwłaszcza Dolnego Śląska, naszych pobratymców Czechów, Słowaków, Łużyczan i Morawian, również Niemców, Austriaków Węgrów i wielu innych” mówił podczas homilii, co dzisiaj odnajdujemy w notatkach z tej uroczystości.

    Właśnie Matka Boska, a następnie wszystkie matki były tak często obecne na ustach kardynała. Podczas uroczystości żałobnych związanych z pierwszą rocznicą śmierci księdza prymasa Augusta Hlonda wypowiedział piękne a zarazem jakże trafne słowa nawiązujące do fenomenu Matki Boskiej Częstochowskiej:  „Jedna strofa Gwiazdo śliczna, wspaniała, Częstochowska Maryjo – wiąże nas jak pęk kwiecia z łąk dalekich, grusz polnych całej Polski, spowity złotą nicią tej samej wiary, nadziei i miłości”.

Matka łaski Bożej, mówił przy innej okazji, jest Pośredniczką łask wszelkich. To jest Virgo Potens, Virgo Sapiens – potężna i mądra. Pan Bóg przez Matkę Boską chce dokonać wielkich dzieł. O Niej powiedział jeszcze w raju: Ona zetrze głowę węża (Rdz 3 15) i zetrze!

     Uszanowanie matki rodzicielki, która go tak wcześnie osierociła wyniósł zapewnie z domu rodzinnego i przeniósł na grunt kościelny i państwowy. Nie mogło być inaczej. „Taka będzie Rzeczpospolita jakie jej młodzieży chowanie” mówił blisko czterysta lat wcześniej kanclerz wielki koronny Jan Zamoyski.

 Kardynał Wyszyński dodał w jednej ze swoich nauk:  „Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta – naród”.

    Dla kardynała rodzina, odpowiadająca w największym zakresie za wychowanie dzieci i młodzieży stanowi opokę opierającą się wszelkiemu złu. Twardo stał na straży nierozerwalności węzłów małżeńskich i poszanowania czystości przedślubnej. „Każdy kto opuszcza żonę swą a drugą pojmuje – cudzołoży; a kto od męża opuszczoną pojmuje – cudzołoży!” (Łk16.18). „Co tedy Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza” (Mt19.6)

Ile grzechów przed małżeństwem, tyle krzyżów w małżeństwie, a zatem biały welon ślubny niech spoczywa na skroniach nieskalanej dziewicy.

Jakie to aktualne i inspirujące po dzień dzisiejszy, zwłaszcza w obliczu powszechnej laicyzacji i rozluźnienia obyczajów.

          Kardynał Stefan Wyszyński był autorem tekstu Jasnogórskich Ślubów Narodowych, które – jak pisał, są „dowodem na to, że naród chce się wydobyć ze swych wad i nałogów, chce zdobyć  cnoty niezbędne do życia społecznego: sprawiedliwości i miłości chrześcijańskiej”.

W rocznicę tych ślubów mówił do zebranych:  „U stóp Jasnej Góry wołaliśmy: Zwycięska Pani Jasnogórska! Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej”.

   Te wady zdaniem prymasa mają najcięższą wagę społeczną, dlatego uznał za słuszne wymienić je w  doniosłym akcie Ślubów Jasnogórskich. Wyjaśnił też dlaczego. „Zwalczamy lenistwo, zaprowadzając ład wokół siebie: we własnym mieszkaniu, na własnym podwórku, w zagrodzie, na zagonie w całym otoczeniu. Zwalczamy lenistwo w pracy, stawiając sobie coraz wyższe wymagania. Pracować będziemy nie dla oka, jakby się ludziom podobać,  lecz Panu Bogu naszemu (EF6.6). Wypowiemy walkę lekkomyślności dlatego, by poprawić nasz charakter narodowy, by pogłębić nasze życie, by wziąć pełną odpowiedzialność za nasze myśli, słowa i czyny świadomi, że tylko raz żyjemy i żadna minuta życia więcej się już nie wraca.”

     W pijaństwie wyniszczane są siły fizyczne i duchowe, niszczony dobytek własny i narodowy.

     Dalej  kardynał odwołuje się  do sytuacji dzieci osób nadużywających alkoholu mówiąc o ich biedzie i krzywdzie.

Czyż te nauki nie są aktualne do dnia dzisiejszego?

Rozwiązłość znieprawia serca, wyniszcza siły fizyczne  i rozbija rodziny. W sposób oczywisty odbija się na tych najbardziej bezbronnych. Znowu na dzieciach.

      Nie wystarczy „oganiać się przed złem jak żebrak przed psami” uczy dalej prymas. Jest to tylko cząstka pracy nad sobą. Trzeba jeszcze czynić dobrze. Jezus Chrystus zachęcał nas do tego słowami: „Niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca, który jest w niebie” (Mt 5.16).

        Przewodzić dobrym uczynkom winni katolicy, którym potrzeba wierności, zarówno duchowi narodowemu jak i Ewangelii Chrystusowej.

W kolejnej ze swoich nauk mówi prymas o sprawiedliwości przyznając, że nie jesteśmy  najgorszym z narodów, chociaż nie uważamy się także za najlepszy. „Gdybyśmy tak kolejno wyliczali wszystkie nasze wady i złe skłonności, to można by powiedzieć, że są narody, które bardziej się upijają i lepiej od nas umieją rozkraść mienie narodowe. Są narody, które mają rozbitą, rozwiązłą rodzinę i rozprężone życie moralne, narody już zatrofiałe i zobojętniałe. Tego u nas jeszcze nie ma”.

     Jakie to narody miał  kardynał Wyszyński na myśli: możemy się tylko domyślać. Mam swoje typy ale zostawię to dla siebie. Wystarczy zapoznać się z kolejnymi naukami by tą prostą zagadkę rozwiązać bowiem pisze On.

„Rozmawiałem z pewnym wybitnym kardynałem i pytałem go, dlaczego tak ciężka sytuacja panuje w jego wielkim i wspaniałym narodzie. A on, syn własnej ojczyzny, odpowiedział tak: Bo mój naród jest narodem leniwców i złodziei. Aż zbladłem i zapytałem siebie, czy mógłbym tak powiedzieć o swoim Narodzie. I sumiennie odpowiem – nie! Nie mógłbym tak powiedzieć,  bo bym skłamał. Polacy są narodem pracowitym i uczciwym, mają poczucie prywatnej w społecznej wartości”

 

             W pierwszym liście do Koryntian apostoł Paweł z Tarsu zawarł „Hymn o miłości”, do którego odniósł się papież Benedykt XVI w pierwszej swojej encyklice  Deus Caritas Est (Bóg jest miłością) określając go jako „Magna Charta” – wielka karta miłości. Moim zdaniem bardzo trafnie, bowiem nigdy jeszcze nie spotkałem piękniejszego tekstu o tym najcudowniejszym z ludzkich uczuć danym nam przez Boga,  za pośrednictwem Ducha Świętego.

A oto jego fragment:

 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów

a miłości bym nie miał,

Stałbym się jak miedź brzęcząca,

albo cymbał brzmiący

gdybym też miał dar prorokowania

i znał wszystkie tajemnice

i posiadał wszelką wiedzę

i wszelką wiarę

tak, iżbym góry przenosił

a miłości bym nie miał,

Byłbym niczym

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją

a ciało wystawił na spalenie

lecz miłości bym nie miał,

nic bym nie zyskał

Miłość…….

 

     Prymas Wyszyński nazywa miłość „niewyczerpanym bogactwem ubogiego Kościoła”. Chodzi mu o Bożą, nadprzyrodzoną miłość a nie o tą nietrwałą, zmysłową, seksualną, bez życzliwości i prawdziwej przyjaźni. Do drugiego człowieka trzeba podchodzić z sercem, z naturalną dobrocią. Kto w miłości trwa, w Bogu trwa (1J4.16). Naturalna dobroć - głosi prymas, jest czymś Bożym: unus bonus Est deus (Mk 10.18). Jakby nie określać słowo miłość, jakby nie rozbudowywać jego definicji, to nic nie zastąpi tej najprostszej: Bóg jest miłością. Deus caritas est  (1 J 4.16). To jest najprostsze, najkrótsze, najrzetelniejsze, najuczciwsze i najprawdziwsze określenie a w dodatku najłatwiejsze do zapamiętania.

    Cóż by jednak dała nam miłość bez wzajemnego zaufania, bez mówienia sobie prawdy i bez wolności?  Taka miłość byłaby nietrwała. Łatwo mogłaby zamienić się w obojętność lub co gorsza niechęć, nie mówiąc już o nienawiści.  Duch ludzki jest niezwykłą potęgą. Nauka poczyniła ogromny postęp. Technika, choćby ta użyteczna w codziennym życiu czyni je znacznie wygodniejszym niż bywało to dawniej, ale jak uczy kardynał Wyszyński: „Cóż to wszystko znaczy w porównaniu z niezwykłymi mocami, jakie są ukryte w człowieku? Duch ludzki nieustannie i niepokonalnie żądny jest prawdy, całej prawdy; żądny jest absolutnej wolności synów Bożych; żądny pełniej sprawiedliwości, całkowitej, niepodzielnej miłości. Żądny  jest jakichś nowych zaślubin, w których by wszystkie moce: prawdy, wolności, sprawiedliwości i miłości, zespoliły się w jedno, wielkie , by nareszcie światem zaczęło władać serce”.

Czyż nie są to piękne słowa dające inspirację do tego, czym kierować się w swoim życiu? Jakie wartości wynikające z nauki Kościoła przyjąć za swoje?

     Wyczerpuje się limit objętościowy niniejszego eseju a tyle jeszcze nauk, tyle pięknych słów można by  w nim zamieścić. Wspomnę więc tylko o czymś, co mnie szczególnie razi. Mój dom znajduje się przy ulicy, na której mieści się również szkoła ponadpodstawowa.  Młodzież udająca się na lekcje czy też wracająca z nich głośno rozprawia okraszając swoje wypowiedzi niewybrednymi epitetami. Nie ma znaczenia, czy są to chłopcy, czy też dziewczynki. Na ten problem zwrócił również uwagę kardynał Wyszyński, wzywając do specjalnej krucjaty przeciwko przekleństwu i bluźnierstwom i zachęcając do oczyszczenia naszego słownika, do zmiany obyczaju towarzyskiego i społecznego.

      Czy życie kardynała Stefana Wyszyńskiego było dla mnie w jakimkolwiek stopniu inspiracją do tego, by stawać się lepszym? Przyznam, że nie. Po prostu nie interesowałem się na tyle tym wybitnym Polakiem, kapłanem i nauczycielem ani jego naukami. Stało się to dopiero teraz za przyczyną niniejszego konkursu.

     Czy postępowałem według  Jego nauk?  W znacznym stopniu tak. Udało mi się stworzyć kochającą rodzinę, wyprowadzić troje moich dzieci „na ludzi” zapewniając im wykształcenie i start w dorosłe życie. Żyję w szczęśliwym związku już czterdzieści dziewięć lat i nie brakuje w naszym życiu miłości.

    W mojej rodzinie – tej dawnej w domu rodzicielskim i tej, którą stworzyliśmy wspólnie z małżonką, zawsze obecny był szczególny kult Najświętszej Maryi Panny. Zaczęło się to we wczesnym dzieciństwie, kiedy wpatrywałem się w zakupioną przez babcię w Milatynie figurę pięknej pani odzianej w błękitny płaszcz z karmazynową podbitką i składałem małe wówczas rączki wzorem mamy i taty.

Po przejściu na emeryturę, wraz z kolegą corocznie  -  a więc  już  dziesięć razy, wyruszaliśmy 8 sierpnia  rowerem z Pieszyc, gdzie zamieszkuję do Częstochowy aby oddać Jej cześć i modlić się pod cudownym obrazem jasnogórskim. Następnego dnia  dołączaliśmy do Pieszej Pielgrzymki Świdnickiej po czym wracaliśmy rowerami do domu. Zdarzało nam się jechać w czasie pięknej pogody i sprzyjającym wietrze, ale też  w strugach deszczu, w upalnych promieniach słońca rozgrzewających asfalt  do tego stopnia, że pojawiały się roztopione plamy smoły, czy też przy silnym przeciwnym wietrze  wypompowującym siły. Zawsze jednak udało  się, wzdychając  w szczególnie trudnych momentach do Matki Boskiej z prośbą o pomoc, przejechać tę niebagatelną odległość 228 kilometrów w ciągu jednego dnia.

    Będąc na miejscu, zawsze udaję się też pod monumentalny pomnik klęczącego z głową lekko pochyloną na piersi, jakby z pokorą spoglądającego w stronę cudownego obrazu prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak często  nawoływał do oddawania Maryi jako Matce i Królowej Polski szczególnej czci.

Bibliografia

https://wyszyńskiprymas.pl  - życiorys Stefana Wyszyńskiego

-  I Encyklika papieża Benedykta XVI  Deus Caritas Est

-  List do Koryntian Pawła z Tarsu  ( 1 Kor 13,1 – 13 )

Homilie i listy pasterskie Stefana Wyszyńskiego WWW.nonpossumus.eu

/nauczanie/ homilie.php

-  List pasterski do duchowieństwa i wiernych diecezji lubelskiej 01.1949r.

-  List pasterski do przewielebnego duchowieństwa Archidiecezji Gnieźnieńskiej

   i Warszawskiej  01.1949r.

-  Przemówienie w kościele Świętego Bonifacego we Wrocławiu na

    nabożeństwie żałobnym w pierwszą rocznicę zgonu śp. Księdza prymasa

    Augusta Hlonda  22.10.1049r.

-   Homilia  na uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny

    08.07.11951r.

-   Przemówienie na Konferencji Episkopatu Polskiego „Niezniszczalność

    Kościoła – NON possumus”  08.05.1953r.

-   Wyjątki listu z Komańczy  04.06.1956r.

-   Wyjątki listu z Komańczy  03.08.1956r.

-   Jasnogórskie Śluby Narodu. Komańcza 26.08.1956r.

-   Przemówienie na Jasnej Górze  „Kamienie węgielne budowane na górach

    Świętych”  02.11.1956r.

-   Homilia do wiernych w bazylice prymasowskiej w Gnieźnie „To jest nasz

    Program prymasowski”  02.02.1957r.

-   Komentarz do Ślubów Jasnogórskich „ Najświętszy i najcięższy bój z

    Wadami narodowymi”

-   Przemówienie do duchowieństwa w Gdańsku  „Moc żywej wiary w ciężkiej

    Sytuacji Kościoła”  23.10.1960 r.

-   Narodowy rachunek sumienia  26.08.1964r.

-   Pokój i przebaczenie – O liście do biskupów niemieckich Warszawa

    19.12.1965r.

-   List pasterski  „O zagrożeniu moralności Narodu – 1968r.

-   Powitanie Ojca Świętego przez Prymasa Polski  04.06.1979rr.

-   Crux – spes nostra. Do pisarzy i literatów 28.03.1981r.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..