Czytelnikom opolskiego „Gościa Niedzielnego” tej książki specjalnie reklamować nie trzeba.
„Z kącika wiejskiego proboszcza” to drugi już – wydany przez nasze diecezjalne wydawnictwo* – zbiór doskonale znanych Czytelnikom opolskiego „Gościa” felietonów, ukazujących się w cyklu „ Kącik wiejskiego proboszcza”. Ich autorem jest podpisujący się skromnie „Mik” – ks. Hubert Mikołajec, proboszcz parafii św. Jadwigi w podraciborskim Zabełkowie. Trzeba tu przypomnieć, że ksiądz Mikołajec swój pierwszy tekst do „Gościa Niedzielnego” napisał w grudniu 1960 roku. Co tu dużo mówić – piszący te słowa był wówczas akurat w prenatalnej fazie życia, a o wielu dzisiejszych redaktorach i dziennikarzach „Gościa” żabki wówczas nawet jeszcze nie kumkały. Od 1992 roku, czyli od początku opolskiego „Gościa”, ks. Hubert Mikołajec należy do najściślejszego grona współpracowników, a jego felietony witane są w opolskiej redakcji z zadowoleniem i czytane z przyjemnością. Dzieje się tak dlatego, że – tu właśnie nabiera znaczenia wspomniane 45-letnie doświadczenie pisarskie – teksty księdza Mikołajca wyróżniają się kilkoma dość dziś rzadkimi cechami.
Po pierwsze: pięknem języka niepodatnym na zmienne mody dziennikarskie czy literackie. Po drugie (i z pierwszym związane): prostotą tego języka. Felietony „Mika” naprawdę zrozumie każdy, kto po nie sięgnie, choć nie wchodzi tu w grę jakaś prymitywna łopatologia. Pisze on przecież o sprawach trudnych, głębokich, ale dlaczego tak spokojnie, bez natchnionego żargonu pseudo-religijnego? To właśnie jest jego tajemnica i wielki dar. Wytłumaczeniem tylko częściowym jest długoletnie doświadczenie duszpasterskie. Drugim może jest to, iż Autor od dzieciństwa fascynuje się książkami, a w latach dojrzałych miłość do wielkiej literatury połączył ze spotkaniami i znajomościami z najwybitniejszymi umysłami i piórami naszej epoki.
Te spotkania znajdują swe odbicie także na łamach tej książeczki. A jednak pozostaje w języku „Mika” coś, co przekracza te dwie przyczyny. Nie ośmielam się jednak diagnozować dalej. Po prostu zachęcam do przeczytania tej uroczej książki. Na jej kartkach Czytelnik znajdzie różnorodność tematów, spotka niezwykłych ludzi, ucieszy się subtelnym poczuciem humoru. Niewielkich rozmiarów książeczka, za rozsądną cenę (8 złotych), a jak mawia Autor, w sam raz do czytania przed snem. Typowe dla niego: skromne, bez patosu, z dystansem do siebie.
Czytelnikom opolskiego „Gościa Niedzielnego” tej książki specjalnie reklamować nie trzeba.
„Z kącika wiejskiego proboszcza” to drugi już – wydany przez nasze diecezjalne wydawnictwo* – zbiór doskonale znanych Czytelnikom opolskiego „Gościa” felietonów, ukazujących się w cyklu „ Kącik wiejskiego proboszcza”. Ich autorem jest podpisujący się skromnie „Mik” – ks. Hubert Mikołajec, proboszcz parafii św. Jadwigi w podraciborskim Zabełkowie. Trzeba tu przypomnieć, że ksiądz Mikołajec swój pierwszy tekst do „Gościa Niedzielnego” napisał w grudniu 1960 roku. Co tu dużo mówić – piszący te słowa był wówczas akurat w prenatalnej fazie życia, a o wielu dzisiejszych redaktorach i dziennikarzach „Gościa” żabki wówczas nawet jeszcze nie kumkały. Od 1992 roku, czyli od początku opolskiego „Gościa”, ks. Hubert Mikołajec należy do najściślejszego grona współpracowników, a jego felietony witane są w opolskiej redakcji z zadowoleniem i czytane z przyjemnością. Dzieje się tak dlatego, że – tu właśnie nabiera znaczenia wspomniane 45-letnie doświadczenie pisarskie – teksty księdza Mikołajca wyróżniają się kilkoma dość dziś rzadkimi cechami.
Po pierwsze: pięknem języka niepodatnym na zmienne mody dziennikarskie czy literackie. Po drugie (i z pierwszym związane): prostotą tego języka. Felietony „Mika” naprawdę zrozumie każdy, kto po nie sięgnie, choć nie wchodzi tu w grę jakaś prymitywna łopatologia. Pisze on przecież o sprawach trudnych, głębokich, ale dlaczego tak spokojnie, bez natchnionego żargonu pseudo-religijnego? To właśnie jest jego tajemnica i wielki dar. Wytłumaczeniem tylko częściowym jest długoletnie doświadczenie duszpasterskie. Drugim może jest to, iż Autor od dzieciństwa fascynuje się książkami, a w latach dojrzałych miłość do wielkiej literatury połączył ze spotkaniami i znajomościami z najwybitniejszymi umysłami i piórami naszej epoki.
Te spotkania znajdują swe odbicie także na łamach tej książeczki. A jednak pozostaje w języku „Mika” coś, co przekracza te dwie przyczyny. Nie ośmielam się jednak diagnozować dalej. Po prostu zachęcam do przeczytania tej uroczej książki. Na jej kartkach Czytelnik znajdzie różnorodność tematów, spotka niezwykłych ludzi, ucieszy się subtelnym poczuciem humoru. Niewielkich rozmiarów książeczka, za rozsądną cenę (8 złotych), a jak mawia Autor, w sam raz do czytania przed snem. Typowe dla niego: skromne, bez patosu, z dystansem do siebie.