– Trudno sobie wyobrazić, jak byśmy żyli, kim byśmy byli, gdyby nie Domowy Kościół – mówią Ewa i Jarek Bielowie z Zielonej Góry.
Dzisiejszy świat sprawia, że ludzie są totalnie zagonieni. Próbują połączyć pracę z rodziną i gdzieś w międzyczasie wcisnąć Pana Boga. A On nie może być gdzieś wciśnięty, ale musi być na pierwszym miejscu. Wtedy człowiek doświadcza Jego realnej obecności. Naprawdę! Trudno to opisać słowami, ale warto doświadczyć – przekonują małżonkowie, którzy prowadzą własną firmę. – Oczywiście wiele jest wspólnot, które pomagają iść do nieba, ale akurat nam Pan Bóg wybrał tę drogę. Nam odpowiada to, że jest ona taka rodzinna i możemy nią iść razem. To nas nauczyło żyć zgodnie z wolą Bożą. Na tej drodze coraz bardziej odkrywaliśmy, że oprócz „ja” jesteśmy „my” – dodają. We wrześniu tego roku Ewa i Jarek będą obchodzić 23. rocznicę zawarcia małżeństwa.
Pan Bóg ma plan
Rok po ślubie zielonogórzanie trafili do Domowego Kościoła, który jest gałęzią rodzinną Ruchu Światło–Życie. – Przyszedł do nas ks. Leszek Okpisz po kolędzie i powiedział nam o spotkaniu Domowego Kościoła. Wcześniej nawet nie wiedzieliśmy, że taka wspólnota istnieje, a tym bardziej – o co w niej chodzi. Postanowiliśmy spróbować, „coś nas ciągnęło” – uśmiecha się Ewa. Prawdziwy przełom nastąpił na pierwszych 15-dniowych rekolekcjach wakacyjnych w Tylmanowej. – To tam usłyszeliśmy, że Pan Bóg ma dla nas najlepszy plan – wspomina Jarek, a Ewa dodaje: – I faktycznie tego doświadczyliśmy.
Na dwa tygodnie przed wyjazdem Jarek stracił pracę. Mieliśmy już nawet rezygnować, ale animatorzy nas przekonali, żeby jechać. I jak wróciliśmy, temat pracy był już załatwiony. W taki i inny sposób zaczęliśmy doświadczać, że Pan Bóg jest przy nas. Razem z nami w tej wspólnocie rosły nasze dzieci. Nie tylko klękały z nami do codziennej modlitwy w domu, ale też jeździły na rekolekcje w czasie wakacji. To było dla nas ważne, bo w naszych rodzinach tego nie było. Oczywiście do kościoła chodziliśmy, ale to była tradycja. Tuż po ślubie nie modliliśmy się razem, po prostu wstydziliśmy się siebie. A teraz nie wyobrażamy sobie codziennego życia bez wspólnej modlitwy.
Laboratorium wiary
Domowy Kościół zwraca szczególną uwagę na duchowość małżeńską i dążenie do świętości w jedności ze współmałżonkiem. Oczywiście chodzi też o stworzenie najlepszych warunków do dobrego wychowania dzieci w duchu chrześcijańskim. Pomocą w realizacji tego celu są: codzienna modlitwa osobista (Namiot Spotkania), regularne spotkania ze słowem Bożym, codzienna modlitwa małżeńska, codzienna modlitwa rodzinna, comiesięczny dialog małżeński, reguła życia i uczestnictwo, przynajmniej raz w roku, w rekolekcjach formacyjnych. – Ktoś powie, że dużo tego, ale jak człowiek nawiąże relację z Jezusem, to nie wyobraża sobie, by jej nie pielęgnować. Tym bardziej że to nie są jakieś nadzwyczajne rzeczy i każdy chrześcijanin powinien je praktykować w życiu i traktować jako przywileje, a nie jako przykre obowiązki – zauważa Jarek.
We wspólnocie ważne są też comiesięczne spotkania w kręgach małżeńskich, w czasie których jest czas na dzielenie się życiem, modlitwę i formację. – To jest bardzo cenny czas, który ma służyć pogłębieniu naszej wiedzy religijnej i duchowości. To słowo, które tam czytamy i rozważamy, ma później w nas pracować przez cały miesiąc, a nasze małżeństwo ma stać się swoistym laboratorium wiary, w którym zastosujemy treści z omawianych tematów do naszego życia – wyjaśnia Ewa.
Przykłady pociągają
Niezwykle ważny jest także comiesięczny dialog małżeński. – Przy zapalonej świecy modlitwą zapraszamy najpierw Ducha Świętego, a potem siadamy naprzeciwko siebie i omawiamy problemy i radości ostatniego miesiąca. Ktoś powie, że wystarczy rozmawiać na co dzień, ale tak naprawdę dialog jest czymś więcej niż zwykła rozmowa, to rozpoznawanie woli Bożej wobec małżeństwa i rodziny. Ten czas jest bezcenny, bo można spokojnie wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Małżeństwo potrzebuje takich impulsów – tłumaczy Ewa, a Jarek dodaje: – To naprawdę potrzebne! Tym bardziej dla nas, facetów, którzy jesteśmy mistrzami świata w odkładaniu dialogu i potrafimy wymyślić 100 tysięcy powodów, aby go uniknąć.
Owocem dialogu jest „reguła życia”, czyli podjęcie wysiłku do przemiany swojego postępowania. Oczywiście problemy nie znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale chodzi o to, żeby się do siebie przybliżać i nad sobą pracować. Jedno jest pewne. Przykłady pociągają. – Świadectwo moich rodziców jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ pokazuje, że w dzisiejszym świecie da się tak żyć – podkreśla student Paweł, który jest animatorem. – Moja wiara zaczęła się od ich wiary, a później przez bycie ministrantem, prowadzenie scholi i formację oazową dalej się rozwijała i rozwija.
Więcej o Domowym Kościele: www.dkzg.pl
– Trudno sobie wyobrazić, jak byśmy żyli, kim byśmy byli, gdyby nie Domowy Kościół – mówią Ewa i Jarek Bielowie z Zielonej Góry.
Dzisiejszy świat sprawia, że ludzie są totalnie zagonieni. Próbują połączyć pracę z rodziną i gdzieś w międzyczasie wcisnąć Pana Boga. A On nie może być gdzieś wciśnięty, ale musi być na pierwszym miejscu. Wtedy człowiek doświadcza Jego realnej obecności. Naprawdę! Trudno to opisać słowami, ale warto doświadczyć – przekonują małżonkowie, którzy prowadzą własną firmę. – Oczywiście wiele jest wspólnot, które pomagają iść do nieba, ale akurat nam Pan Bóg wybrał tę drogę. Nam odpowiada to, że jest ona taka rodzinna i możemy nią iść razem. To nas nauczyło żyć zgodnie z wolą Bożą. Na tej drodze coraz bardziej odkrywaliśmy, że oprócz „ja” jesteśmy „my” – dodają. We wrześniu tego roku Ewa i Jarek będą obchodzić 23. rocznicę zawarcia małżeństwa.
Pan Bóg ma plan
Rok po ślubie zielonogórzanie trafili do Domowego Kościoła, który jest gałęzią rodzinną Ruchu Światło–Życie. – Przyszedł do nas ks. Leszek Okpisz po kolędzie i powiedział nam o spotkaniu Domowego Kościoła. Wcześniej nawet nie wiedzieliśmy, że taka wspólnota istnieje, a tym bardziej – o co w niej chodzi. Postanowiliśmy spróbować, „coś nas ciągnęło” – uśmiecha się Ewa. Prawdziwy przełom nastąpił na pierwszych 15-dniowych rekolekcjach wakacyjnych w Tylmanowej. – To tam usłyszeliśmy, że Pan Bóg ma dla nas najlepszy plan – wspomina Jarek, a Ewa dodaje: – I faktycznie tego doświadczyliśmy.
Na dwa tygodnie przed wyjazdem Jarek stracił pracę. Mieliśmy już nawet rezygnować, ale animatorzy nas przekonali, żeby jechać. I jak wróciliśmy, temat pracy był już załatwiony. W taki i inny sposób zaczęliśmy doświadczać, że Pan Bóg jest przy nas. Razem z nami w tej wspólnocie rosły nasze dzieci. Nie tylko klękały z nami do codziennej modlitwy w domu, ale też jeździły na rekolekcje w czasie wakacji. To było dla nas ważne, bo w naszych rodzinach tego nie było. Oczywiście do kościoła chodziliśmy, ale to była tradycja. Tuż po ślubie nie modliliśmy się razem, po prostu wstydziliśmy się siebie. A teraz nie wyobrażamy sobie codziennego życia bez wspólnej modlitwy.
Laboratorium wiary
Domowy Kościół zwraca szczególną uwagę na duchowość małżeńską i dążenie do świętości w jedności ze współmałżonkiem. Oczywiście chodzi też o stworzenie najlepszych warunków do dobrego wychowania dzieci w duchu chrześcijańskim. Pomocą w realizacji tego celu są: codzienna modlitwa osobista (Namiot Spotkania), regularne spotkania ze słowem Bożym, codzienna modlitwa małżeńska, codzienna modlitwa rodzinna, comiesięczny dialog małżeński, reguła życia i uczestnictwo, przynajmniej raz w roku, w rekolekcjach formacyjnych. – Ktoś powie, że dużo tego, ale jak człowiek nawiąże relację z Jezusem, to nie wyobraża sobie, by jej nie pielęgnować. Tym bardziej że to nie są jakieś nadzwyczajne rzeczy i każdy chrześcijanin powinien je praktykować w życiu i traktować jako przywileje, a nie jako przykre obowiązki – zauważa Jarek.
We wspólnocie ważne są też comiesięczne spotkania w kręgach małżeńskich, w czasie których jest czas na dzielenie się życiem, modlitwę i formację. – To jest bardzo cenny czas, który ma służyć pogłębieniu naszej wiedzy religijnej i duchowości. To słowo, które tam czytamy i rozważamy, ma później w nas pracować przez cały miesiąc, a nasze małżeństwo ma stać się swoistym laboratorium wiary, w którym zastosujemy treści z omawianych tematów do naszego życia – wyjaśnia Ewa.
Przykłady pociągają
Niezwykle ważny jest także comiesięczny dialog małżeński. – Przy zapalonej świecy modlitwą zapraszamy najpierw Ducha Świętego, a potem siadamy naprzeciwko siebie i omawiamy problemy i radości ostatniego miesiąca. Ktoś powie, że wystarczy rozmawiać na co dzień, ale tak naprawdę dialog jest czymś więcej niż zwykła rozmowa, to rozpoznawanie woli Bożej wobec małżeństwa i rodziny. Ten czas jest bezcenny, bo można spokojnie wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Małżeństwo potrzebuje takich impulsów – tłumaczy Ewa, a Jarek dodaje: – To naprawdę potrzebne! Tym bardziej dla nas, facetów, którzy jesteśmy mistrzami świata w odkładaniu dialogu i potrafimy wymyślić 100 tysięcy powodów, aby go uniknąć.
Owocem dialogu jest „reguła życia”, czyli podjęcie wysiłku do przemiany swojego postępowania. Oczywiście problemy nie znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale chodzi o to, żeby się do siebie przybliżać i nad sobą pracować. Jedno jest pewne. Przykłady pociągają. – Świadectwo moich rodziców jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ pokazuje, że w dzisiejszym świecie da się tak żyć – podkreśla student Paweł, który jest animatorem. – Moja wiara zaczęła się od ich wiary, a później przez bycie ministrantem, prowadzenie scholi i formację oazową dalej się rozwijała i rozwija.
Więcej o Domowym Kościele: www.dkzg.pl