Kultura. 12. Festiwal Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego „Nadzieja” to nie żadna elitarna impreza. Do kołobrzeskiej hali „Łuczniczka”, w której się odbywa, można wejść prosto z ulicy, Usiąść i na kilka godzin zapomnieć o świecie.
Życie to nie popkultura, trudno je opisać piosenkami w stylu „ja kocham ją, a ona mnie”. Nawet gdy ktoś ma talent na miarę barda. Dręczące nas pragnienia, pytania o coś dalej, o coś większego niż ludzkie życie, domagają się odpowiedzi. Próbuje w tym pomóc dwunastoletni już projekt powstały z rozmowy dwóch Jacków wrażliwych na słowo, Kaczmarskiego i Pechmana – festiwal „Nadzieja”.
Nie ma miejsca dla banału
Przyjaciele chcieli nauczyć ludzi, zwłaszcza młodych, słuchania tekstów, które wymagają namysłu i pewnego obycia w kulturze. I umiejętnego ich wyrażania.
– W 2001 r., po jednej z pierwszych „Herbertiad”, usiedliśmy z Jackiem Kaczmarskim w kołobrzeskiej kafejce – wspomina Jacek Pechman z Fundacji im. Jacka Kaczmarskiego, organizującej festiwal. – Podobało mu się, że młodzi recytują Herberta. A może zechcieliby śpiewać i jego poezję? Padł pomysł, by stworzyć im taką płaszczyznę.
Dużo debatowali o szczegółach. Według Jacka Kaczmarskiego formuła innych festiwali wyczerpała się, należało wnieść coś nowego do kultury. Te projekty na dalszy plan odsunęła choroba poety. Ale znowu jego śmierć je przyspieszyła. – To był impuls, bardzo mocny. Już pół roku po śmierci Jacka powstała „Nadzieja”. Na początku formuła ograniczała się do interpretacji jego piosenek, ale z biegiem lat razem z prowadzącym pierwsze festiwale Jackiem Poniedzielskim uznaliśmy, że musimy ukierunkować się także na własne kompozycje wykonawców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Kultura. 12. Festiwal Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego „Nadzieja” to nie żadna elitarna impreza. Do kołobrzeskiej hali „Łuczniczka”, w której się odbywa, można wejść prosto z ulicy, Usiąść i na kilka godzin zapomnieć o świecie.
Życie to nie popkultura, trudno je opisać piosenkami w stylu „ja kocham ją, a ona mnie”. Nawet gdy ktoś ma talent na miarę barda. Dręczące nas pragnienia, pytania o coś dalej, o coś większego niż ludzkie życie, domagają się odpowiedzi. Próbuje w tym pomóc dwunastoletni już projekt powstały z rozmowy dwóch Jacków wrażliwych na słowo, Kaczmarskiego i Pechmana – festiwal „Nadzieja”.
Nie ma miejsca dla banału
Przyjaciele chcieli nauczyć ludzi, zwłaszcza młodych, słuchania tekstów, które wymagają namysłu i pewnego obycia w kulturze. I umiejętnego ich wyrażania.
– W 2001 r., po jednej z pierwszych „Herbertiad”, usiedliśmy z Jackiem Kaczmarskim w kołobrzeskiej kafejce – wspomina Jacek Pechman z Fundacji im. Jacka Kaczmarskiego, organizującej festiwal. – Podobało mu się, że młodzi recytują Herberta. A może zechcieliby śpiewać i jego poezję? Padł pomysł, by stworzyć im taką płaszczyznę.
Dużo debatowali o szczegółach. Według Jacka Kaczmarskiego formuła innych festiwali wyczerpała się, należało wnieść coś nowego do kultury. Te projekty na dalszy plan odsunęła choroba poety. Ale znowu jego śmierć je przyspieszyła. – To był impuls, bardzo mocny. Już pół roku po śmierci Jacka powstała „Nadzieja”. Na początku formuła ograniczała się do interpretacji jego piosenek, ale z biegiem lat razem z prowadzącym pierwsze festiwale Jackiem Poniedzielskim uznaliśmy, że musimy ukierunkować się także na własne kompozycje wykonawców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.