Biurko Leszka Kołakowskiego zdaje się mieć wiele tajemnych szuflad. Po opublikowanym po śmierci filozofa eseju „Herezja” czytelnik otrzymuje kolejną książkę niespodziankę.
Dobrze, że ukazuje się teraz: zdania pisane w latach 80. dziś stają się niemal mową prorocką wobec teraźniejszości pytającej o samą siebie. Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny to rękopis napisany w języku francuskim – ostatecznie nie ukończony i nie przeznaczony do druku.
Kołakowski już na pierwszych stronach pisze, że interesuje go ten Jezus, który jest obecny na kartach Ewangelii. Przypatruje się postaci Mistrza z Nazaretu w szczególny sposób: „Myślę o Jezusie jako elemencie składowym cywilizacji europejskiej, (…) o Jezusie takim, jaki jest obecny w pamięci nas wszystkich, którzy wierzyliśmy i żyliśmy w tej kulturze”. To bardzo mocne słowa, zważywszy na to, że współcześnie obecność Jezusa w kulturze europejskiej jest niechętnie przywoływana. Ośmieszenie Jezusa, a więc zastąpienie Jego postaci i nauki na przykład prawami naturalnymi, jest równoznaczne z klęską całej kultury europejskiej. Oczekiwanie sądu, któremu podlegać będzie nasze istnienie na ziemi, jak również odróżnienie dobra od zła – te właśnie elementy nauczania Jezusa uważa Kołakowski za jedne z najważniejszych. Zdolność rozważnego kroczenia pomiędzy tym, co prowadzi do śmierci, a tym, co zwiastuje życie, należy do umiejętności ratujących człowieczeństwo. Jak zauważa filozof: „Przesłanie Jezusa było takie: w obliczu nieuniknionego Końca wszystkie dobra i rzeczy ziemskie są jeśli nie bezwartościowe, to w każdym razie drugorzędne i względne, nigdy nie powinny uchodzić za dobre same w sobie, a tym bardziej za wartości absolutne. (…) Jest tylko jedna rzecz godna bezwarunkowego pragnienia: to Bóg i Jego Królestwo; jest tylko jedna rzecz, która jest złem absolutnym: utrata duszy, jej nieodwracalne zepsucie”.
Nie sposób w tej książce wysupłać zdań ostatecznie potwierdzających wyznanie wiary filozofa. „Jezus jest ośmieszany, ale wiemy, że ma rację” – pisze Kołakowski. Niemal jak refren powraca autentyczne zadziwienie autora, jak wtedy, gdy pisze: „To, że Jego nauki moralne, obelżywe i niesłychane wyzwanie rzucone światu, zawładnęły tym światem (…), jest niepojęte. To, że ze słabych, pozbawionych ozdób rąk galilejskiego Żyda wyłonił się nowy wszechświat, jest niepojęte, jeśli próbujemy spojrzeć z perspektywy Jego epoki”. Nie dziwi mnie, że Kołakowski powtarza słowo „niepojęte”. Taki też zdaje się jego stosunek do Jezusa: niepojęty, a to się czyta jako wymykający się nazwaniu. Wierzył czy nie wierzył w Jezusa – jest tu pytanie bezzasadnym. Filozof nigdy nie zrozumie religii – stwierdza na kartach eseju. Autor staje po stronie filozofii i jako myśliciel próbuje opisać swoją fascynację Mistrzem z Nazaretu. Kołakowski przypomina Nikodema z nocnej rozmowy z Jezusem (J 3,1-21). Tu wszystko musi się rozstrzygnąć poza oczami ciekawskich, poza ramami tej książki. Dlatego właśnie w tym zdaniu odnajduję całkowicie polskiego filozofa: „Czy był Bogiem? Nie mam pojęcia. Ale jeśli jakiś Boży człowiek żył kiedykolwiek na tej ziemi, to był nim On”.
Biurko Leszka Kołakowskiego zdaje się mieć wiele tajemnych szuflad. Po opublikowanym po śmierci filozofa eseju „Herezja” czytelnik otrzymuje kolejną książkę niespodziankę.
Dobrze, że ukazuje się teraz: zdania pisane w latach 80. dziś stają się niemal mową prorocką wobec teraźniejszości pytającej o samą siebie. Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny to rękopis napisany w języku francuskim – ostatecznie nie ukończony i nie przeznaczony do druku.
Kołakowski już na pierwszych stronach pisze, że interesuje go ten Jezus, który jest obecny na kartach Ewangelii. Przypatruje się postaci Mistrza z Nazaretu w szczególny sposób: „Myślę o Jezusie jako elemencie składowym cywilizacji europejskiej, (…) o Jezusie takim, jaki jest obecny w pamięci nas wszystkich, którzy wierzyliśmy i żyliśmy w tej kulturze”. To bardzo mocne słowa, zważywszy na to, że współcześnie obecność Jezusa w kulturze europejskiej jest niechętnie przywoływana. Ośmieszenie Jezusa, a więc zastąpienie Jego postaci i nauki na przykład prawami naturalnymi, jest równoznaczne z klęską całej kultury europejskiej. Oczekiwanie sądu, któremu podlegać będzie nasze istnienie na ziemi, jak również odróżnienie dobra od zła – te właśnie elementy nauczania Jezusa uważa Kołakowski za jedne z najważniejszych. Zdolność rozważnego kroczenia pomiędzy tym, co prowadzi do śmierci, a tym, co zwiastuje życie, należy do umiejętności ratujących człowieczeństwo. Jak zauważa filozof: „Przesłanie Jezusa było takie: w obliczu nieuniknionego Końca wszystkie dobra i rzeczy ziemskie są jeśli nie bezwartościowe, to w każdym razie drugorzędne i względne, nigdy nie powinny uchodzić za dobre same w sobie, a tym bardziej za wartości absolutne. (…) Jest tylko jedna rzecz godna bezwarunkowego pragnienia: to Bóg i Jego Królestwo; jest tylko jedna rzecz, która jest złem absolutnym: utrata duszy, jej nieodwracalne zepsucie”.
Nie sposób w tej książce wysupłać zdań ostatecznie potwierdzających wyznanie wiary filozofa. „Jezus jest ośmieszany, ale wiemy, że ma rację” – pisze Kołakowski. Niemal jak refren powraca autentyczne zadziwienie autora, jak wtedy, gdy pisze: „To, że Jego nauki moralne, obelżywe i niesłychane wyzwanie rzucone światu, zawładnęły tym światem (…), jest niepojęte. To, że ze słabych, pozbawionych ozdób rąk galilejskiego Żyda wyłonił się nowy wszechświat, jest niepojęte, jeśli próbujemy spojrzeć z perspektywy Jego epoki”. Nie dziwi mnie, że Kołakowski powtarza słowo „niepojęte”. Taki też zdaje się jego stosunek do Jezusa: niepojęty, a to się czyta jako wymykający się nazwaniu. Wierzył czy nie wierzył w Jezusa – jest tu pytanie bezzasadnym. Filozof nigdy nie zrozumie religii – stwierdza na kartach eseju. Autor staje po stronie filozofii i jako myśliciel próbuje opisać swoją fascynację Mistrzem z Nazaretu. Kołakowski przypomina Nikodema z nocnej rozmowy z Jezusem (J 3,1-21). Tu wszystko musi się rozstrzygnąć poza oczami ciekawskich, poza ramami tej książki. Dlatego właśnie w tym zdaniu odnajduję całkowicie polskiego filozofa: „Czy był Bogiem? Nie mam pojęcia. Ale jeśli jakiś Boży człowiek żył kiedykolwiek na tej ziemi, to był nim On”.