O sypialniach urządzonych w cerkwiach, groźnych precedensach rodzących się na Krymie i polskich zdolnościach do przejmowania inicjatywy z biskupem Włodzimierzem Juszczakiem, ordynariuszem eparchii wrocławsko-gdańskiej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, rozmawia Roman Tomczak.
Podczas jednego z wieców upamiętniających ofiary Majdanu zorganizowanego w Lubinie Ukraińcy pytali, jak Europa XXI wieku mogła pozwolić na to, żeby na Majdanie zabijano ludzi.
Cóż, oczekiwania zwyczajnych ludzi wobec tego, co dzieje się teraz na Ukrainie, są oczywiście bardzo różne. Niektórzy z nich są zdania, że trzeba uderzyć pięścią w stół, pogrozić, wyciągnąć szablę i pomachać nią. Natomiast politycy podchodzą do tego nieco spokojniej, bez zbędnych emocji. Analizują skutki swoich działań.
To jest, zdaniem Księdza Biskupa, najlepsza strategia?
Tego nie wiem. Ja tylko mówię, jak postępują politycy. Niektórzy są jednak zdania, że gdyby postępować inaczej, to nie doszłoby do anektowania przez Rosję Krymu. Ale z drugiej strony, gdyby reakcja na to była inna, to pojawia się pytanie, czy dzisiaj byłby jeszcze pokój w Europie? To bardzo trudna sytuacja. Inaczej odbierają ją ci, którzy cierpią, inaczej ci, którzy stoją z boku. Ale każdy boi się wojny. Dlatego politycy analizują, czy warto podjąć takie kroki, których konsekwencją mogłaby być wojna. Jeżeli Ukraina utraci Krym, będzie to dla niej wielka strata terytorialna. Dla Europy precedens grożący tej Europie w przyszłości. Ale wracając do pytania – uważam, że Ukraińcy oczekiwaliby czegoś więcej od polityków europejskich. Oczekiwaliby konkretnych kroków.
Od Polski również?
Mówiąc to, myślę o całej Europie. Polska robi w tym kierunku najwięcej ze wszystkich europejskich krajów. Występuje z różnymi inicjatywami, w które próbuje zaangażować inne europejskie i natowskie kraje. Przestrzegając jednocześnie, żeby nie przespać tej sprawy całkowicie.
A jaka jest w tym rola Kościoła greckokatolickiego?
Przy prezydencie Ukrainy działa grupa robocza, złożona z głów wszystkich Kościołów na Ukrainie. Przyjęła nazwę Rady Kościołów. Jest w niej także abp Światosław, zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego. Ta rada już zredagowała swoje stanowisko w sprawie Ukrainy. Głosi ono, że ludzie mają prawo do wolnego życia, do zachowania swoich praw. Wszystkie Kościoły, łącznie z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym Moskiewskiego Patriarchatu, opowiedziały się za nierozerwalnością państwa ukraińskiego. Ten głos bardzo mocno słychać na Ukrainie. Abp Szewczuk zadeklarował także, że gdyby konflikt na Ukrainie miał przerodzić się w zbrojny konflikt, Kościół greckokatolicki odda do dyspozycji armii swoich kapelanów.
O sypialniach urządzonych w cerkwiach, groźnych precedensach rodzących się na Krymie i polskich zdolnościach do przejmowania inicjatywy z biskupem Włodzimierzem Juszczakiem, ordynariuszem eparchii wrocławsko-gdańskiej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, rozmawia Roman Tomczak.
Podczas jednego z wieców upamiętniających ofiary Majdanu zorganizowanego w Lubinie Ukraińcy pytali, jak Europa XXI wieku mogła pozwolić na to, żeby na Majdanie zabijano ludzi.
Cóż, oczekiwania zwyczajnych ludzi wobec tego, co dzieje się teraz na Ukrainie, są oczywiście bardzo różne. Niektórzy z nich są zdania, że trzeba uderzyć pięścią w stół, pogrozić, wyciągnąć szablę i pomachać nią. Natomiast politycy podchodzą do tego nieco spokojniej, bez zbędnych emocji. Analizują skutki swoich działań.
To jest, zdaniem Księdza Biskupa, najlepsza strategia?
Tego nie wiem. Ja tylko mówię, jak postępują politycy. Niektórzy są jednak zdania, że gdyby postępować inaczej, to nie doszłoby do anektowania przez Rosję Krymu. Ale z drugiej strony, gdyby reakcja na to była inna, to pojawia się pytanie, czy dzisiaj byłby jeszcze pokój w Europie? To bardzo trudna sytuacja. Inaczej odbierają ją ci, którzy cierpią, inaczej ci, którzy stoją z boku. Ale każdy boi się wojny. Dlatego politycy analizują, czy warto podjąć takie kroki, których konsekwencją mogłaby być wojna. Jeżeli Ukraina utraci Krym, będzie to dla niej wielka strata terytorialna. Dla Europy precedens grożący tej Europie w przyszłości. Ale wracając do pytania – uważam, że Ukraińcy oczekiwaliby czegoś więcej od polityków europejskich. Oczekiwaliby konkretnych kroków.
Od Polski również?
Mówiąc to, myślę o całej Europie. Polska robi w tym kierunku najwięcej ze wszystkich europejskich krajów. Występuje z różnymi inicjatywami, w które próbuje zaangażować inne europejskie i natowskie kraje. Przestrzegając jednocześnie, żeby nie przespać tej sprawy całkowicie.
A jaka jest w tym rola Kościoła greckokatolickiego?
Przy prezydencie Ukrainy działa grupa robocza, złożona z głów wszystkich Kościołów na Ukrainie. Przyjęła nazwę Rady Kościołów. Jest w niej także abp Światosław, zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego. Ta rada już zredagowała swoje stanowisko w sprawie Ukrainy. Głosi ono, że ludzie mają prawo do wolnego życia, do zachowania swoich praw. Wszystkie Kościoły, łącznie z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym Moskiewskiego Patriarchatu, opowiedziały się za nierozerwalnością państwa ukraińskiego. Ten głos bardzo mocno słychać na Ukrainie. Abp Szewczuk zadeklarował także, że gdyby konflikt na Ukrainie miał przerodzić się w zbrojny konflikt, Kościół greckokatolicki odda do dyspozycji armii swoich kapelanów.