GN 47/2024 Archiwum

Nie jestem wam obcy

– Nie jestem wam obcy – mógł pomyśleć August Hlond, mijając kolejne stacje i pozdrawiających go Górnoślązaków. Po kilku godzinach te same słowa powtórzone zostały w jego pierwszym liście pasterskim.

W niedzielę o 8.30, trzy kwadranse po wschodzie słońca, ruszył ze stacji Oświęcim specjalny pociąg do Katowic. Ksiądz August Hlond wszedł do wagonu w otoczeniu kliku duchownych, w tym swoich dwóch rodzonych braci, również salezjanów. Tak rozpoczął się jego pierwszy dzień w roli administratora apostolskiego dla województwa śląskiego.

Dzień po zamachu

Od 10 dni ks. Hlond miał dekret nominacyjny od papieża. Gdy 17 grudnia 1922 r. jechał do Katowic ze swoim pierwszym listem pasterskim, Polacy byli jeszcze wstrząśnięci wydarzeniami w Warszawie. Poprzedniego dnia zamachowiec zastrzelił prezydenta Narutowicza. To dlatego zmieniono nagle program katowickich uroczystości. Zamiast hucznego pochodu wiernych z pochodniami w asyście honorowej kompanii wojska było skromne powitanie pasterza. Zamiast galowego obiadu w starostwie skończyło się na poczęstunku na probostwie.

Zanim jednak dotarł do Katowic, ks. Hlond miał okazję wspominać swoje dzieciństwo. Pociąg zatrzymał się tylko na czterech stacjach: w Kosztowach – gdzie kapłan spędzał dzieciństwo, w Brzezince – gdzie chodził do szkoły, w Słupnej – skąd pochodził jego ojciec, i w Mysłowicach. Już na początku podróży salezjanin pobłogosławił śląską ziemię. W piśmie „Katolik” z 21 grudnia 1922 r. reporter relacjonował: „Kiedy pociąg przejeżdżał dawniejszy graniczny most na Wiśle, powitał księdza administratora w wagonie ks. Lewek (ks. Michał Lewek – działacz plebiscytowy, odpowiadał tego dnia za uroczystości – przyp. red.), imieniem duchowieństwa i wiernych diecezji śląskiej. Ks. Administrator podziękował serdecznie i pobłogosławił ziemię śląską”.

Ziomek i brat

W Kosztowach wyszedł na chwilę z pociągu. „Witał go serdecznie miejscowy ksiądz proboszcz. A dziewczynka włożyła na arcypasterza wspaniały wieniec mirtowy” – czytamy w „Katoliku”. Na kolejnej stacji, w Brzezince – tłumy. Ksiądz administrator w pewnym staruszku rozpoznał nawet swojego nauczyciela ze szkoły. Była też jego siostra Marta i szwagier. I górnicy w mundurach. Matka czekała na dworcu w Mysłowicach.

Pociąg szarpnął. Ruszał teraz w stronę Brzęczkowic. Gdy mijał tę dzisiejszą dzielnicę Mysłowic, kapłan z salonki spojrzał na dom rodzinny i błogosławił pozdrawiających ludzi. Na stacji w Słupnej odebrał od dziewczynek kwiaty i album z podpisami wszystkich tutejszych dzieci. O 9.30 pociąg zatrzymał się w Katowicach. Ks. Hlonda powitali wicewojewoda Zygmunt Żurawski (od dwóch dni p.o. wojewody) i delegat biskupi ks. Jan Kapica. Później ks. Hlond nałożył ornat biskupi. Pochód ruszył do kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Tam ks. Kapica odczytał dekret papieża Piusa XI i list pasterski administratora – po polsku i po niemiecku. „Jestem wam może nieznany, ale nie jestem wam obcy – usłyszeli wierni w kościele. – Na równi z wami jako dziecko śląskiej ziemi, przybywam do was jako ziomek i brat wasz, ze starośląskim zaufaniem swego do swoich. Pragnę się z wami jak najprędzej zapoznać i dlatego odwiedzać was będę w waszych parafiach, po miastach i wioskach. Chcę was powitać przy pracy, czy to w przemyśle, czy na roli. Chcę się z wami pomodlić w waszych pięknych kościołach, udzielić wam Ducha Świętego przez sakrament bierzmowania, pobłogosławić waszą dziatwę w szkołach, odwiedzić waszych chorych po szpitalach i zżyć się z wami zupełnie”.

Ksiądz August Hlond zamieszkał w willi przy ul. Warszawskiej. Naprzeciw niej znajdował się dom zmarłego dwa tygodnie wcześniej pierwszego wojewody śląskiego Józefa Rymera. W pierwszym roku swojej posługi administrator apostolski odwiedził 70 parafii. W 20 z nich udzielił bierzmowania ponad 60 tys. osób.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Nie jestem wam obcy

– Nie jestem wam obcy – mógł pomyśleć August Hlond, mijając kolejne stacje i pozdrawiających go Górnoślązaków. Po kilku godzinach te same słowa powtórzone zostały w jego pierwszym liście pasterskim.

W niedzielę o 8.30, trzy kwadranse po wschodzie słońca, ruszył ze stacji Oświęcim specjalny pociąg do Katowic. Ksiądz August Hlond wszedł do wagonu w otoczeniu kliku duchownych, w tym swoich dwóch rodzonych braci, również salezjanów. Tak rozpoczął się jego pierwszy dzień w roli administratora apostolskiego dla województwa śląskiego.

Dzień po zamachu

Od 10 dni ks. Hlond miał dekret nominacyjny od papieża. Gdy 17 grudnia 1922 r. jechał do Katowic ze swoim pierwszym listem pasterskim, Polacy byli jeszcze wstrząśnięci wydarzeniami w Warszawie. Poprzedniego dnia zamachowiec zastrzelił prezydenta Narutowicza. To dlatego zmieniono nagle program katowickich uroczystości. Zamiast hucznego pochodu wiernych z pochodniami w asyście honorowej kompanii wojska było skromne powitanie pasterza. Zamiast galowego obiadu w starostwie skończyło się na poczęstunku na probostwie.

Zanim jednak dotarł do Katowic, ks. Hlond miał okazję wspominać swoje dzieciństwo. Pociąg zatrzymał się tylko na czterech stacjach: w Kosztowach – gdzie kapłan spędzał dzieciństwo, w Brzezince – gdzie chodził do szkoły, w Słupnej – skąd pochodził jego ojciec, i w Mysłowicach. Już na początku podróży salezjanin pobłogosławił śląską ziemię. W piśmie „Katolik” z 21 grudnia 1922 r. reporter relacjonował: „Kiedy pociąg przejeżdżał dawniejszy graniczny most na Wiśle, powitał księdza administratora w wagonie ks. Lewek (ks. Michał Lewek – działacz plebiscytowy, odpowiadał tego dnia za uroczystości – przyp. red.), imieniem duchowieństwa i wiernych diecezji śląskiej. Ks. Administrator podziękował serdecznie i pobłogosławił ziemię śląską”.

Ziomek i brat

W Kosztowach wyszedł na chwilę z pociągu. „Witał go serdecznie miejscowy ksiądz proboszcz. A dziewczynka włożyła na arcypasterza wspaniały wieniec mirtowy” – czytamy w „Katoliku”. Na kolejnej stacji, w Brzezince – tłumy. Ksiądz administrator w pewnym staruszku rozpoznał nawet swojego nauczyciela ze szkoły. Była też jego siostra Marta i szwagier. I górnicy w mundurach. Matka czekała na dworcu w Mysłowicach.

Pociąg szarpnął. Ruszał teraz w stronę Brzęczkowic. Gdy mijał tę dzisiejszą dzielnicę Mysłowic, kapłan z salonki spojrzał na dom rodzinny i błogosławił pozdrawiających ludzi. Na stacji w Słupnej odebrał od dziewczynek kwiaty i album z podpisami wszystkich tutejszych dzieci. O 9.30 pociąg zatrzymał się w Katowicach. Ks. Hlonda powitali wicewojewoda Zygmunt Żurawski (od dwóch dni p.o. wojewody) i delegat biskupi ks. Jan Kapica. Później ks. Hlond nałożył ornat biskupi. Pochód ruszył do kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Tam ks. Kapica odczytał dekret papieża Piusa XI i list pasterski administratora – po polsku i po niemiecku. „Jestem wam może nieznany, ale nie jestem wam obcy – usłyszeli wierni w kościele. – Na równi z wami jako dziecko śląskiej ziemi, przybywam do was jako ziomek i brat wasz, ze starośląskim zaufaniem swego do swoich. Pragnę się z wami jak najprędzej zapoznać i dlatego odwiedzać was będę w waszych parafiach, po miastach i wioskach. Chcę was powitać przy pracy, czy to w przemyśle, czy na roli. Chcę się z wami pomodlić w waszych pięknych kościołach, udzielić wam Ducha Świętego przez sakrament bierzmowania, pobłogosławić waszą dziatwę w szkołach, odwiedzić waszych chorych po szpitalach i zżyć się z wami zupełnie”.

Ksiądz August Hlond zamieszkał w willi przy ul. Warszawskiej. Naprzeciw niej znajdował się dom zmarłego dwa tygodnie wcześniej pierwszego wojewody śląskiego Józefa Rymera. W pierwszym roku swojej posługi administrator apostolski odwiedził 70 parafii. W 20 z nich udzielił bierzmowania ponad 60 tys. osób.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..