Nowy numer 17/2024 Archiwum
    Nowy numer 17/2024 Archiwum

Szczęśliwa czwórka

- Jesteśmy osiem lat po ślubie, mamy dwie córeczki. Wychowujemy dzieci zgodnie z zaleceniami wiary.

Poznali się na pielgrzymce do Mariazell. - Jechałam wtedy w obsłudze medycznej, a Tomek pielgrzymował na rowerze. W drodze strzeliła mu opona, więc razem szukaliśmy wulkanizatora... i tak się zaczęło - uśmiecha się Wioletta. Półtora roku później byli już małżeństwem. Dziś są rodzicami sześcioletniej Kasi i czteroletniej Karolinki. Wioletta jest nauczycielką matematyki, pracuje w poradni rodzinnej przy parafii Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie i studiuje zaocznie teologię. Tomasz jest konstruktorem elektronikiem w jednej z zielonogórskich fabryk i codziennie dojeżdża ponad 40 km do pracy.

Przekazać doświadczenie

- Pracę w parafialnej Poradni Życia Rodzinnego zaproponował mi ks. prał. Sylwester Zawadzki, a później, po dwuletniej przerwie, nowy proboszcz ks. Zygmunt Zimnawoda. Zgodziłam się, choć na początku z moją koleżanką Mariolą, z którą prowadzę biuro, nie byłyśmy przekonane – przyznaje Wioletta. Dziś jednak jest inaczej, bo w pracy pomaga doświadczenie ośmioletniego stażu małżeńskiego. – Młodzi przychodzą do nas z różnym nastawieniem, ale kiedy widzą nas, kobiety, które mają normalne rodziny, to często zmieniają swoje podejście. Na kursach przedmałżeńskich mówię narzeczonym, że jak się ma oparcie, tę drugą osobę, to da się pogodzić wszystkie obowiązki – zauważa pani Matunin.

Partnerstwo i zrozumienie

Wioletta, Tomasz i dziewczynki w każdą niedzielę są razem na Mszy św. Kasia należy do Eucharystycznego Ruchu Młodych, śpiewa w scholi. W ciągu roku uczestniczy też w przedstawieniach, ostatnio w jasełkach. – Dzieci rozumieją, że w niedzielę idziemy na Mszę, nie trzeba im tego tłumaczyć. Wiedzą też, że po Eucharystii i wspólnym obiedzie zawsze gdzieś razem pojedziemy lub pójdziemy. Niedziela to czas dla całej naszej rodziny – mówią małżonkowie. Również w ciągu tygodnia, wśród codziennych obowiązków, państwo Matuninowie znajdują czas na modlitwę i pójście do kościoła. – W Adwencie mąż chodził codziennie z dziewczynkami na Roraty, a teraz, w Wielkim Poście, tak sobie ułożyłam zajęcia, żebym to ja była z nimi na nabożeństwach dziecięcej Drogi Krzyżowej - podkreśla Wioletta.

Od października w każdą trzecią sobotę miesiąca oboje uczestniczą w adoracjach dla małżeństw. Na co dzień dzielą się też obowiązkami związanymi z domem i dziećmi. - Kiedy ja wyjeżdżam w sobotę na studia, mąż gotuje obiad i zajmuje się dziećmi. Kąpie je też wieczorem i kładzie spać. Kiedy on jest w pracy, ja to robię - mówi żona. - To oczywiste, że dzieci wymagają zaangażowania i są ważniejsze niż własne potrzeby. Dla mnie jest to czymś normalnym, bo od początku wiedziałem, że chcę założyć rodzinę i mieć dzieci - stwierdza dumny tata. - One są dla nas najważniejsze i nie wyobrażamy sobie bez nich życia - dodaje mama.

Rodzice dużą uwagę przykładają do religijnego wychowania Kasi i Karolinki. - Czytamy dzieciom Biblię w obrazkach i próbujemy im tłumaczyć różne wydarzenia. Dziewczynki wtedy dużo pytają, ale umieją też później sobie to wszystko poukładać i zrozumieć. Jak się dzieci wychowuje blisko Kościoła, to łatwiej im też wytłumaczyć np. pojęcia dobra i zła - mówi Wioletta.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Zapisane na później

Pobieranie listy

Szczęśliwa czwórka

- Jesteśmy osiem lat po ślubie, mamy dwie córeczki. Wychowujemy dzieci zgodnie z zaleceniami wiary.

Poznali się na pielgrzymce do Mariazell. - Jechałam wtedy w obsłudze medycznej, a Tomek pielgrzymował na rowerze. W drodze strzeliła mu opona, więc razem szukaliśmy wulkanizatora... i tak się zaczęło - uśmiecha się Wioletta. Półtora roku później byli już małżeństwem. Dziś są rodzicami sześcioletniej Kasi i czteroletniej Karolinki. Wioletta jest nauczycielką matematyki, pracuje w poradni rodzinnej przy parafii Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie i studiuje zaocznie teologię. Tomasz jest konstruktorem elektronikiem w jednej z zielonogórskich fabryk i codziennie dojeżdża ponad 40 km do pracy.

Przekazać doświadczenie

- Pracę w parafialnej Poradni Życia Rodzinnego zaproponował mi ks. prał. Sylwester Zawadzki, a później, po dwuletniej przerwie, nowy proboszcz ks. Zygmunt Zimnawoda. Zgodziłam się, choć na początku z moją koleżanką Mariolą, z którą prowadzę biuro, nie byłyśmy przekonane – przyznaje Wioletta. Dziś jednak jest inaczej, bo w pracy pomaga doświadczenie ośmioletniego stażu małżeńskiego. – Młodzi przychodzą do nas z różnym nastawieniem, ale kiedy widzą nas, kobiety, które mają normalne rodziny, to często zmieniają swoje podejście. Na kursach przedmałżeńskich mówię narzeczonym, że jak się ma oparcie, tę drugą osobę, to da się pogodzić wszystkie obowiązki – zauważa pani Matunin.

Partnerstwo i zrozumienie

Wioletta, Tomasz i dziewczynki w każdą niedzielę są razem na Mszy św. Kasia należy do Eucharystycznego Ruchu Młodych, śpiewa w scholi. W ciągu roku uczestniczy też w przedstawieniach, ostatnio w jasełkach. – Dzieci rozumieją, że w niedzielę idziemy na Mszę, nie trzeba im tego tłumaczyć. Wiedzą też, że po Eucharystii i wspólnym obiedzie zawsze gdzieś razem pojedziemy lub pójdziemy. Niedziela to czas dla całej naszej rodziny – mówią małżonkowie. Również w ciągu tygodnia, wśród codziennych obowiązków, państwo Matuninowie znajdują czas na modlitwę i pójście do kościoła. – W Adwencie mąż chodził codziennie z dziewczynkami na Roraty, a teraz, w Wielkim Poście, tak sobie ułożyłam zajęcia, żebym to ja była z nimi na nabożeństwach dziecięcej Drogi Krzyżowej - podkreśla Wioletta.

Od października w każdą trzecią sobotę miesiąca oboje uczestniczą w adoracjach dla małżeństw. Na co dzień dzielą się też obowiązkami związanymi z domem i dziećmi. - Kiedy ja wyjeżdżam w sobotę na studia, mąż gotuje obiad i zajmuje się dziećmi. Kąpie je też wieczorem i kładzie spać. Kiedy on jest w pracy, ja to robię - mówi żona. - To oczywiste, że dzieci wymagają zaangażowania i są ważniejsze niż własne potrzeby. Dla mnie jest to czymś normalnym, bo od początku wiedziałem, że chcę założyć rodzinę i mieć dzieci - stwierdza dumny tata. - One są dla nas najważniejsze i nie wyobrażamy sobie bez nich życia - dodaje mama.

Rodzice dużą uwagę przykładają do religijnego wychowania Kasi i Karolinki. - Czytamy dzieciom Biblię w obrazkach i próbujemy im tłumaczyć różne wydarzenia. Dziewczynki wtedy dużo pytają, ale umieją też później sobie to wszystko poukładać i zrozumieć. Jak się dzieci wychowuje blisko Kościoła, to łatwiej im też wytłumaczyć np. pojęcia dobra i zła - mówi Wioletta.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..